Mechacenie – koszmar dziewiarek, przyczyna bezsenności i
utrapień, ale( jak się okazało u pimposhki)
powód utraty zaufania klientów do sprzedawców. Mechaceniu podlega
większość włókien używanych w przemyśle tekstylnym. Mechacą się włókna
naturalne i syntetyczne, drogie kaszmiry i zgrzebne wełny. Mechacenie za nic ma
cenę i z takim samym zapałem zabiera się do markowych tweedów i kaszmirowych
puchów, jak do ręcznie robionej wełny.
Można przez to nie spać i pomstować na oszustów, albo poznać
powód mechacenia, zakupić największą przyjaciółkę dziewiarki GOLARKĘ i dbać o
swoje swetry, szale i chusty jak trzeba.
Powodów mechacenia jest naprawdę sporo. Rita Buchanan w
opracowaniu Spinner’s Questions podaje, że mechacenie to indywidualna cecha
okrycia niektórych owiec ( nie rasy, jako gatunku), jakości włosa z jakiego
przędzie się wełnę oraz sposobu użytkowania dzianiny.
Wełny wykonane z włókien dłuższych i mocno skręconych, tracą
na puszystości i miękkości, ale stają się bardziej wytrzymałe na mechacenie.
Wykorzystywanie do przędzenia wszystkiego, co daje owca, alpaka, czy jedwabnik
„ żeby się nie zmarnowało” jest kiepskim pomysłem, bo oszczędność surowca przy jego
przygotowywaniu do przędzenia, wyjdzie bokiem, przy jego użytkowaniu.
Wełny typu „
woollen” choć mięciutkie i milutkie zmechacą się szybciej niż przędze typu „
worsted”. Wełny pojedyncze są na mechacenie mniej odporne niż nici podwójne,
czy potrójne. Szybciej zmechacą się wykonane na drutach swetry niż tkane na
krosnach materiały.
Bywa, że wełny w masowej produkcji, w ostatniej fazie ich
wykańczania zabezpieczane są polimerami ( wełny owcze) lub enzymami ( bawełna )
, by przedłużyć im żywotność i uodpornić przed mechaceniem.
To, czy po takim procesie to dalej wełna, zostawiam Wam do przemyśleń. Ja, wolę swoje i z
golarkami się nie rozstaję. Jestem ich zwolennikiem, bo są łatwe w obsłudze,
nie osłabiają dzianiny, jak ręczne wyrywanie sfilcowanych kuleczek i nie są tak
niebezpieczne, jak golenie brzytwami. Ostatnią kupiłam w e-dziewiarce. Większość
tych, jakie miałam ( tak, golarki nie są wieczne ) była na baterie, choć wolałabym
elektryczną, bo skubane żrą prąd jak dzikie. Póki co, zaopatrzyłam się w bateryjki do ładowania, ale
chyba poproszę męża o drobną przeróbkę.
A kolejny wpis o eksperymencie: testowaniu odporności na
mechacenie i niepraniu swetra przez rok!
Basiu bardzo ważny post, już chyba kiedyś pisałaś na praskim blogu, ale o tym pisać nie zaszkodzi nigdy... Zaoszczędzisz wiele frustracji Twoim czytelniczkom... Ja też golę i sobie nie krzywduję, po prostu się przyzwyczaiłam, a odkąd mam golarkę żaden problem ogolić sweter minutkę przed założeniem... zanim golarkę nabyłam, goliłam swetry jednorazową maszynką do golenia (ciała), oczywiście trzeba uważać, ale przez długi długi czas przecięłam nitkę tylko w jednym sweterku (sklepowym), taka maszynka ma jednak jedną wadę, średnio się sprawdza przy wypukłych wzorach.. typu warkocze... no i te kudełki trzeba potem zbierać bo fruwają wszędzie...
OdpowiedzUsuńAniu, tak, pisałam :) Post u Gosi przypomniał mi, że czas wznowić temat.
UsuńJa, w czasach kiedy nie było maszynek, posługiwałam się żeletką, ale nie byłam tak ostrożna jak Ty :)
Mechacenie po prostu trzeba zaakceptować. I fajnie jeśli trafiają się wełny mało mechacące, ale też nie ma co wylewać łez, gdy tak nie jest.
Oj żyletką, taką zwykłą to bym się bała, przypominam sobie, że zanim odkryłam sposób z maszynka do golenia to próbowałam obcinać nożyczkami, no ale wtedy to ofiary były... wiem, że mama raz ładnie wszystkie kulki z wełnianej kurtki zdjęła pumeksem- takim do stóp, ale to trzeba wiedzieć jaki materiał się bierze, bo delikatnych dzianin na pewno bym tak nie potraktowała...
UsuńTrzeba pokochać i już. Muszę tę golarkę nabyć, choć prawdę mówiąc jakoś mi to do tej pory snu z powiek nie spędzało. Ale czas zostać prawdziwą dziewiarką i zapoznać nową przyjaciółkę (szczególnie, że w sumie mało wymagająca i prezentów na imieniny itd nie będzie trzeba szykować :)
OdpowiedzUsuńMadziu, no właśnie. Trzeba! I dobrze, że się nie przejmowałaś, bo nie ma czym. Niestety, dla wielu osób to ciągle poważny problem.
UsuńZa moich czasów to i owce się jakoś mniej mechaciły ...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Sprzęt AGD obliczona na trzy lata, sweter tez podobnie
Masz rację, masz rację, ale przypomnij sobie jakie to 40 lat temu nosiłyśmy rarytasy :)
UsuńByło szortsko i nie tylko dlatego, że wełna z Zakopanego. Dziś wełna jaką zdobywały nasze matki i babcie nie kwalifikowałaby się na sweterki blisko ciała, choć w Anglii i Francji ciągle taką wełnę się ceni za jej wytrzymałość. Tu, naprawdę jest znacznie mniej " puchów" niż w Polsce. Takie czasy.
Tylko czy te polskie puchy to nie aby poliestry? bo ja nad tym boleję ale tu zamiłowanie do sztuczności jest przeogromne......
UsuńCzęsto poliestry...
UsuńAle widzę światełko w tunelu, bo świadome dziewiarki kupują przepiękne wełny:)
Tak sobie myślę że tak jak len ma się gnieść ,tak wełna mechacić,taka uroda po prostu:)Używam golarek ale te cholery odmawiają współpracy denerwująco często,o bateriach nie wspomnę,już wolę maszynke do golenia:))Pozdrawiam Basiu:)
OdpowiedzUsuńAntosiu, masz rację:) Mnie też zastanawia dlatego żywot dziewiarskiej golarki jest tak krótki, ale nie umiem się bez niej obejść. Próbowałam z tradycyjną golarką, ale nie wyszło :(
UsuńGolarki do swetrów są świetne, używałam ich zanim zabrałam się za druty. Też mi się wydawało, że kulki to naturalna konsekwencja używania swetra. Właściwie to ciekawe, ale nie kojarzę kulek na czapkach, skarpetkach, czy szalach.
OdpowiedzUsuńŻal, że w Polsce nie robi się rodzimej solidnej wełny. Chociaż, kiedy kupowałam wełnę w Zakopanem trzy lata temu był to baaaaardzo niechlujnie zrobiony singiel (chociaż podwójną nitką dział się fajnie), w tym roku natomiast jest to już 2ply, w dodatku zupełnie przyzwoicie uprzędziony (na ile ja mogę to ocenić) i już nie tylko dla koneserów.
Czapki, szaliki, czy skarpety częściej się filcują niż mechacą. Jak zauważyła Jaga po prostu mniej się o nie ocieramy, a bardziej wystawiamy na zmienne warunki.
UsuńA co do wełny masz rację! Szkoda, że brakuje polskiej. Warunki do jej przetworzenia na pewno by się znalazły, ale wszystko zaczyna się od owieczek...a tych po prostu nie ma :(
Zauważyłam że najbardziej mechacą się miejsca które się pocierają się o siebie, boki swetra i rękawy, miejsce po noszeniu torebki. Też używam golarki i specjalnego grzebyka do dzianin z podwiniętymi ząbkami, sprawdza się na niewielkich powierzchniach.
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację. Wymienione przez Ciebie mniejsca są bardzo wrażliwe. Czasem delikatny sweter potrafi uszkodzić metka od płaszcza.
UsuńJa dodam tylko, że golarka bywa pomocna w usuwaniu szkód na meblach tapicerowanych wyrządzonych przez niesforne koty. Oczywiście trzeba ostrożnie działać, ale tak "uratowałam" swój fotel, bo koty mimo zaopatrzenia w drapak, lubią fotele... drapać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A wiesz, że tak na golarkę nie patrzyłam, a chyba powinnam :)
UsuńTego nie wiedziałam. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń