środa, 30 maja 2012

20.


I zrobiło się pięknie.
Mieszkam w dolinie Sekwany.  Rzeka z  przepychem meandruje,  tworząc zachwycające krajobrazy. Na wyciągnięcie ręki ( a dokładnie po 10 minutowej przejażdżce ) mam pola golfowe, wielkie jak morza zbiorniki wody, Sekwanę z każdej strony i parki z ptactwem tak przedziwnym, że w życiu nie widziałam.  W rowach chowają się setki zajączków, które późną jesienią na pewno staną się …. wiadomo czym :(
To bez wątpienia jedno z piękniejszych miejsc jakie znam.
Przepis na pogodę okazał się banalnie prosty. Wzięłam do łapy uprzędzioną ręcznie  ( na chustę ) wełnę bfl i shetland i wydziergałam przecudnej urody, gruby ( jak na mnie )  Warriston  Kate Davies. Idalnie pasuje do normnadzkich klimatów.



Co prawda  wełna miała mieć  zupełnie inne przeznaczenie , bo wraz z corriedale chciałam testować  trzy  różne gatunki run  w jednym wyrobie, ale po prostu nie mogłam się oprzeć.  Zresztą,  potrzebowałam czegoś na wiatry no i na brak lata też ;)


Jak to u mnie, wprowadziłam parę zmian. Sweterek dziergany jest na okrągło, ale ma szwy boczne. Tak robię w swetrach męskich, bo moi faceci za skarby nie założą bezszwowej rury. Uznałam, że i mojej okrągłej figurze pionowe paseczki imitujące szycie,  nie zaszkodzą ;) . Wydłużyłam rękawy. Mocno, mam je po czubki palców. Zimą to dodatkowe zabezpieczenie przed wiatrem, poza tym tak lubię . Moja wełna różniła się od tej użytej w oryginale, więc przeliczyłam proporcje, moje ozdobne wykończenia są dłuższe i gęstsze. Zależało mi jednak, żeby sweter nie był za długi i żeby wyglądem przypominał to, co zrobiła Kate.  Niedbałość  golfa( u ) i wyłażące spod spodu lewe oczka, zachwycają mnie nieustannie , dlatego takie chciałam i ja. Wersje biurowe coś nie bardzo mi leżą.
Wełna po blokowaniu jest dalej mięsista, ale lejąca.  Sweter  wydłużył się dokładnie o 1,5cm. Szerokość  nie uległa zmianie w ogóle. Na oko,  w dzianinie  nie widać , że góra to szetland, a dół to bfl. Zdradza to dotyk. Bfl jest łagodniejsza, ale obie są przyjemne i można je nosić na gołe ciało.
Wełny zostało mi sporo , więc  udziergam  jeszcze jeden taki, tylko kremowo -  szary ( szetland & corriedale )
Wzór: Warriston Kate Davies
Wełna: ręcznie przędziona, w naturalnych kolorach, ok. 1000m, 3ply/ navajo/ woollen ( woolen )
Druty: 4
Zmiany: jak w opisie powyżej


A teraz o spotkaniu i kursie.

Park Staromiejski Wrocław, zdjęcie ze zbiorów mm.wroclaw.pl

Będzie na pewno - 09.06.2012 ( sobota ). Liczę, że nie przegoni nas deszcz. Spotkanie w Parku Staromiejskim,  za Teatrem Lalek, koło fontanny, godzina 16.00
Proszę przynieść ze sobą: wrzeciono ( jakie kto ma albo jakie sobie zrobi ), ok. 100 gram czesanki – najtańszej, może być również coś,  co nazywa się polskim merynosem oraz  80 cm cienkiej, ale mocnej nici bawełnianej.
Serdecznie zapraszam i pozdrawiam !
Następne wpisy, dopiero po moim powrocie, pod koniec czerwca.



niedziela, 20 maja 2012

19.


Trafiło się nam. Dwa dni słońca! W końcu. W mojej części Francji ciągle zimno i wieje...
ale udało się pojechać do Giverny.

A Giverny to mała normańska wioseczka  położona 75 km od Paryża, 60 od Rouen, i  30 ode mnie ;)
To tu w 1883 roku , zmęczony życiem  w Paryżu i  walką o wszystko,  Claude Monet  wynajmuje wiejski dom i wraz z ósemką  dzieci ( w tym dwójką  własnych ) oraz przyjaciółką przeprowadza się do niego w poszukiwaniu spokoju i innego życia . Monet zakochuje się w Giverny nieprzytomnie i w listach do przyjaciół pisze, że to jego miejsce na ziemi.



O Giverny i Monecie napisano już prawie wszystko.  Bez trudu znajdziecie wiele ciekawych informacji.  Nie będę więc ich powtarzać. To, co uderza  mnie za każdym razem , kiedy słucham lub czytam o nim , to wiadomości, że malarz wiódł szczęśliwe i dostatnie życie …. Być może… chwilami… tak.




Ja,  widzę w nim postać tragiczną, nieustająco walczącą o siebie. Najpierw z ojcem, który nigdy nie pogodził się z wyborem syna…,  potem z własnymi załamaniami nerwowymi i próbą samobójstwa, ze śmiercią ukochanej żony,  a z czasem  ich wspólnego syna . Los nie oszczędził mu  również  śmierci drugiej żony  i własnej ciężkiej choroby ( rak lewego oka ).



Czy rzeczywiście człowiek o takiej wrażliwości jak on, z tym co nosił w sobie,  wiódł szczęśliwe  życie?  Myślę, że nie zwariował tylko dzięki pasji … i cieszy mnie, że radość znajdował w ulotnej chwili i kolorze.



To może się przydać:
Parking samochodowy w Giverny jest bezpłatny
Bilet wstępu do domu i ogrodów Moneta , normalny – 9 E
Kawa i croissant – 3,5 E
Gałeczka lodów – 2,3  E
Reprodukcje obrazów i  pamiątkowych kartek od 2 E
Bilety kupowane przez Internet kosztują 0,50 euro więcej i trzeba koniecznie samemu je  wydrukować. Na miejscu nie ma takiej możliwości.



W każdą pierwszą niedziele miesiąca wejście do Muzeum Impresjonizmu jest  bezpłatne.
Po wejściu do ogrodów , wejście do domu Moneta wymaga stania w kolejce, dokładnie takiej samej jak po bilety.

Przez cały sezon w Giverny są tłumy, ale  weekendy to Armagedon !




środa, 16 maja 2012

18.


Jestem!
I to od razu ze zdjęciami swojego ostatniego  „ udziegu „ . Żadnego filozofowania, pieczenia i gotowania ;)
Uważni czytelnicy  pamiętają  zapewnie moją obietnicę pokazania,  jak wykorzystać  fantazyjną wełnę ( szczególnie tę ręcznie przędzioną  typu corespun ) w wyrobach innych niż filcowane.  Sama wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, co z tego można zrobić, bo podsuwane w książkach  pomysły nie przekonywały mnie.  Podobnie jak wykonane z tej nici sterczące bolerka i owijańce.



Moim zdaniem mniej znaczy lepiej. Postanowiłam więc połączyć  cieniutki moher oraz wełnę powstałą z owijania bawełnianego kordonka jedwabiem i moherowymi lokami w jedną całość. Wyrysowałam prostą tunikę, w której zakładałam, że będzie mi dobrze i zabrałam się do roboty. Fantazyjna wełna trzyma kształt spódnicy w sposób niewiarygodny. Nie sądziłam, że aż tak  ;) Całość cudna, lekko niedbała,  tyle, że już nie dla mnie ;)   



Boki  wykończyłam przyszywanymi plisami, by dodatkowo je obciążyć i mieć gwarancję, że nie zaczną się rolować. Plisy powtórzyłam też jako wykończenie dekoltu.  Ogromnie podoba mi się rysunek fali, jaki uzyskałam wykorzystując motyw opracowany przez Mindy Wilkes.  



Długie podcięcia pod pachami wykończyłam oczkami rakowymi, szydełkiem 0,5 ;). Całość utrzymana jest w  stylizacji lat 20 – stych.



Metryczka:

Wzór: by Fanaberia
Ażurowy motyw: by Mindy Wilkes
Druty: nr 5
Wełna:  a) moher kozi 100% - 50 gram
                b) wełna artystyczna typu corespun, ręcznie przędziona i farbowana – 30m.





I jeszcze wiadomość . Wszystko wskazuje na to, że pokaz,  jak prząść na wrzecionie odbędzie się  9 czerwca we Wrocławiu w Parku Staromiejskim ( to ten koło Teatru Lalek ), koło godziny 16.00. Pokaz i krótkie warsztaty są bezpłatne. Może spróbować każdy,  kto przyniesie swoje materiały.