czwartek, 25 lipca 2013

56.


Wakacje, wakacje, wakacje.

Gorąco jak w piekle. Mam wrażenie, że odkąd zamieszkałam w Normandii, ta chce pokazać  wszystkie swoje możliwości. Najchłodniejszą i pełną śniegu zimę, brak wiosny, jesień wiosną i tropikalne upały.

Nie piszę , bo dzieje się tak dużo, że  czasu na fotografowanie i składanie słów po prostu brakuje.

Przed wyjazdem do wód ;) , poczyniłam zakup. Wybrałam się po niego do Bretanii i choć do miejsca, w którym miałam odebrać swoje pierwsze, podłogowe krosna w systemie countermarch , dzieliło mnie 300 km, zabrało mi to zaledwie parę godzin.

W drodze powrotnej podjechałam  do Mont St. Michel  głównie po to, by zrobić takie zdjęcie ;)


Pomysł zakupu krosien urodził się niespodziewanie. Początkowo planowałam warsztat własnej konstrukcji, bo mam tak, że niektóre dźwięki słyszę jakby bardziej. Krosna jakie  dotychczas spotykałam  wydawały straszne jęki i były większe od małego fiata.  Naturalne więc było, że moje zainteresowania skierowały się ku krosnom stołowym i backstrapowi.  Wpadłam też na szatański pomysł zakupu używanych krosien w Szwecji ( Bożenko – DZIĘKUJĘ – raz jeszcze ), bo ich ceny są po prostu niebywałe ( wcale nierzadko ceną wyjściową jest 100 euro za Glimakrę Standard i szału kupujących nie ma) . Poczyniłam nawet kalkulację podróży do Szwecji , kiedy dotarło do mnie, że do Szwecji to ja mogę jednak pojechać w innym celu i rozpoczęłam poszukiwania na miejscu :)


Moje krosna to 4 Ra Ma. Niestety, niewiele o tej marce wiadomo poza tym, że już nie istnieje, a może istnieje , ale ma inną nazwę. Poprzednia właścicielka dostała je od znajomej. Używała ich z jednym rzędem półstopni , a ja dziś już wiem dlaczego. Krosna mają wiele zalet, ale i też całkiem sporo ograniczeń. Myślę, że tak jest zawsze,  kiedy z rzeczy bardzo specjalistach chcemy wykonać coś mocno uniwersalnego. Warsztat można rozłożyć na najdrobniejsze części pierwsze, co  uczyniłam z myślą, że tylko tak poznam wszystkie jego tajemnice.

 



Części zostały wyszorowane, nawoskowane ( zżarły wosk w pięć minut, więc powinnam zrobić to jeszcze raz… ale nie mam siły ;) i naprostowane ( ząb czasu dotknął je wilgocią). Następnie zostały złożone, osnute i wypróbowane. Ogromnie dziękuję Beacie z bloga „ przy krosnach” za pokazanie węzła pętelkowego. Sprawdził się u mnie lepiej niż  tradycyjny węzeł i pozwolił  zaoszczędzić całkiem zgrabną sumkę, bo planowałam zakup  zalecanego wszędzie sznurka Texalov, który, co zabawne,  u mnie w wiązaniu półstopni nie sprawdziłby się w ogóle. O tym za chwilę.


Osnucie krosien coutermarch jest wyzwaniem, ale bez przesady. Nie ma się czego bać. Plątanina sznurków tylko wygląda tak przerażająco. Warto po prostu poświęcić dzień i dokładnie zrozumieć jak krosna, których używamy działają.  Zaopatrzyłam się w broszurę o wiązaniu krosien z dwoma rzędami półstopni, ale zdecydowałam, że przeczytam ją, kiedy napotkam na kłopoty. Kłopotów napotkałam parę i akurat tych nie opisano J Moje półstopnie powiązane z dwoma lub trzema nicielnicami, aby zrobiły poprawny przesmyk dla czółenka wiszą na różnych wysokościach, mimo że podnosi je jeden pedał. Na nic wiązanie jak w książce, na nic manipulacja systemem zawieszenia nicielnic. Ten model po prostu tak ma, a winą obarczyć mogę jedynie zbyt ciasny sposób montowania półstopni. Wygląda na to, że to właśnie tu obie poprzednie właścicielki poległy i jeden rząd po prostu usunęły. To tu pętelki przesuwam o milimetry i sznureczek z gotowymi dziurkami by poległ. Ciekway okazał się też ten film
Gorąco polecam początkującym. Nie bać się cyrylicy , prowadząca mówi po angielsku ;)


Oto , co myślę po pierwszych próbach:

Zalety:

Wielkość ( 110 X 125 X 100). Mieści się naprawdę prawie wszędzie.

Szerokość tkaniny – teoretycznie 1m, ale nie sądzę, bym osnuwała płochę od początku do jej końca.

Całkowita demontowalność

Łatwość montażu

Łatwość osnuwania

Płynna,  cicha praca. Najbardziej słyszę obroty cewki w czółenku, ale to miły dźwięk.

Sześć pedałów w stosunku do czterech nicielnic

Dobry naciąg osnowy pomimo mizernego systemu hamowania ( dwie, drewniane zębaki)

Bawełniane struny do nicielnic ( do tej pory znałam lniane i nie polecam. Piękne struny poliestrowe pakowane po 100 kosztują u mnie 11 euro. Jeśli chciałabym mieć  200 na nicielnicy ich koszt byłby równy kosztowi zakupu moich krosien ;)

Dobrze wyglądają w pomieszczeniu

Dają niewiarygodnie duże możliwości tkania różnych wzorów przy osnuciu  tych samych strun w nicielnicach.


Ograniczenia:

Wielkość. Do konstrukcji użyto niewielkich elementów, które z czasem się odkształcają. Krosna wymagają suchego domu, a w postaci rozłożonej porządnego ułożenia i związania.

W konstrukcji zastosowano  wiele śrub zakończonych motylkami. Wygodne w użytkowaniu nie wytrzymują siły, jaka na nie napiera i żeby nie walczyć z nimi co dnia, lepiej zamienić je na normalne śruby.

Lekkość - powoduje przesuwanie. Konieczne okazało się zastosowanie silikonowych podkładek.

Dwa rzędy półstopni są zamontowane za blisko siebie i w zbyt małych otworach. Powoduje to nieprecyzyjną pracę półstopni. Nie że się nie da, ale jak się wie, że może być inaczej, to warto poprawić.

Za wysoko zamontowany wał tkaninowy. Na razie ogranicza tkanie dłuższych szmaciaków. Zostanie przeniesiony choć nie planuję ich tkania.

Wiązanie pedałów z półstopniami odbywa się na leżąco.



Podsumowaując:

Jestem zachwycona, a po głowie chodzą mi następne, niewielkie krosna Leclerc’a. Póki co bawię się wzorami i poznaję możliwości. Wysyp tkanin dopiero za jakiś czas :)