poniedziałek, 30 kwietnia 2012

17.


I u nas długi weekend. Niestety, pogoda zupełnie inna niż w Pradze(30°), czy Wrocławiu ( 26° ).
Dziś nieśmiało po ulewach i wichrach wyjrzało słońce… ale coś mu nie wierzę. Do tego przyplątała mi się jakaś  upierdliwa dolegliwość, która nie pozwala wleźć  z domu na dłużej niż pół godziny. Niby idzie ku dobremu, ale jakoś strasznie wolno.
Odkryłam nowy deser “ Pastis de gascon”. To rodzaj ciasta ( choć pastis to oczywiście również trunek )  z nadzieniem z jabłek w armaniaku. Zafascynował mnie już dawno temu, ale Anglik, który o tym przysmaku opowiadał, ominął szczegóły i przepisy. Nie podał też tradycyjnej nazwy, więc nie bardzo było wiadomo czego  szukać.
Aż tu nagle…  J



 Pastis de gascon domowej roboty

Poznałam nie tylko przepis, ale i sposób wykonania. Francuzi mówią, że to trudne ciasto, ale  to  samo mówią o makaronikach. Mnie nie sprawia kłopotu, choć  jest z nim sporo zabawy. Trzeba koniecznie zrobić  najpierw coś , co przypomina ciasto filo, wysuszyć płaty, a potem posmarować je sklarowanym masłem i posypać cukrem. Ciasto można po prostu kupić  i ominąć żmudny proces wyciągania. Jabłkowe nadzienie ma zaskakujący smak. Nie ma w nim cynamonu. Jest masło, cukier,  armaniak – dużo armaniaku ;) i zapach pomarańczowy.
Jak dla mnie – poezja.
Pastis Gascon w robocie ;)




Oczywiście dzierga się i plecie :)

 Heklowane motywy do jedwabnej tuniki

Powstało parę rzeczy, które czekają na wykończenie i decyzje co z nimi dalej, na ukończeniu są też te, które kiedyś obiecałam Wam pokazać. Obkupiłam się  w modowe katalogi na jesień i zimę 2012/2013 i jakoś tak czarno i szaro się tam zrobiło…                                  
Mam nadzieję, że po kolorowej wiośnie i lecie ulica nie zauważy proponowanego zimowego przygnębienia!





I na koniec nieśmiała zapowiedź.
W czerwcu (  początek miesiąca ) będę we Wrocławiu. Mam ochotę publicznie pokazać , jak przędzie się wełnę na wrzecionie. Gdyby ktoś był zainteresowany, zamieszczę szczegóły z datą i miejscem ( na pewno będzie to centrum miasta ). Pokaz i  warsztaty ( jeśli znajdą się chętni ) będą bezpłatne. Wystarczy przynieś z sobą własne wrzeciono ( choćby zrobione z mątewki lub płyty CD ) i trochę czesanki.
Jestem przekonana, że to będzie wspaniała zabawa !

niedziela, 15 kwietnia 2012

16.



Dużo tekstu i zdjęć !
„ Turnus mija, ja niczyja” – jak śpiewają dziewczyny w sanatoriach ;)
Strasznie dawno nic nie pisałam. I praca, i nauka, i goście mocno mnie angażują. No i nie mogę nieustająco pokazywać Wam makaroników, bo… niestety dla ciała, cudownie dla duszy, stały się stałym elementem naszej diety .  Nikogo więc nie zdziwi, że księgozbiór uzupełniłam o makaronikową biblię z ponad 200 –stoma przepisami  i niecierpliwe  czekam aż pojawią się świeże maliny i będę mogła nadziewać nimi… i bitą śmietaną, makaronikowe płatki.
Tak! Chrzanić biodra. Przenoszę swój seksapil w okolicę intelektu ;) Znaczy, przeniosłam już dawno J

Domowy makaronik na tle makaronikowej biblii.



Poza dzierganiem, skupiłam się na przędzeniu nici artystycznych. Mam klika pomysłów jak je wykorzystać i myślę, że warto to pokazać.  Jak będą gotowe,  obfotografuję z każdej strony.  Sama wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, co ( ? ) poza biżuterią i torebkami można z tego udziergać.  A można i nieoczekiwanie wyobraźnia podpowiedziała rozwiązania.
Znajome z Pragi poprosiły mnie również o znalezienie sposobu na nici artystyczne do filcowania. Takie, które nie stracą w czasie całego procesu swojej faktury. Niestety, te przędzione grubo -  cienko tylko w sytuacjach,  gdy są mocno przekręcone i bardzo grube,  zostawiają jako taki ślad. Większość rozpływa się  pod  siłą tarcia i ugniata, jak się okazuje często mechanicznego.  Ślady stają się ładną, ale płaską pajęczyną.

Wełna core spun . Skład: jedwab mulberry, tussah, merino, moher.


Postawiłam na  corespinning ( owijanie czesanką  wcześniej przygotowanej wełny )  i myślę, że to jest właśnie to, czego potrzebują dziewczyny . Doszłam też do wniosku, że najładniej wyglądają nici typu core spun , kiedy wykonane są z ręcznie czesanych i farbowanych battów, drum cardery ( czesaki ) górą J Dodatkowo, przekonałam się, że  filc nie wymaga nici zbalansowanych i bardzo miękkich . Pod spodem  zawsze znajduje się  baza i nawet jeśli  ozdabiamy ją szorstkimi wełnami ,  chroni ona przed ewentualnym  podgryzaniem. Świetnym pomysłem jest  wykorzystanie do corespinningu przeznaczonego do filcowania, cudownie farbujących się czesanek Wesna czy moheru.

Wełna core spun na druty i do tkania .

Wymogi przy drutach i przędzeniu są  zgoła inne,  dlatego zaprałam się , by uzyskać nić  miękką i zbalansowaną. Łatwo nie było, ale się udało  ;)
Technika owijania wymaga dobrej jakości „ trzonu „ . To żadna tajemnica, bo piszą o tym wszędzie, gdzie tylko będziemy próbowały znaleźć wiadomości o corespinningu. Od siebie dodam, że im bardziej trzon ( core ) jest  „ przekręcony" ,  tym większe zbalansowanie gotowej wełny.

U P D A T E:

Ponieważ coraz więcej osób sięga po tę technikę, postanowiłam dorzucić parę słów uzupełnienia.
Tworząc swoje nici  " corespun"  używam  tylko i wyłącznie przekręconego trzonu. Wynika to z tego, że w czasie przędzenia nici artystycznej, tworzę ją, kręcąc kołem w przeciwną stronę niż został uprzędziony rdzeń.  Dzięki temu odwijam z trzonu nadmiar skrętu i uzyskuję pięknie zbalansowaną wełnę.
Można jednak inaczej, ale wówczas trzon musi stanowić nić niedokręcona.

 

Wełna core spun. Skład: 100% mawata .

Przecudnie wyglądają ukręcone w corespinningu mawaty i silk lapsy. O tych pierwszych całkiem niedawno przypomniała nam  Yarn&Art    http://yarnandart.blogspot.com/. Ja, podjęłam z nimi dwie próby. Raz udziergania sweterka i za drugim razem  chusty. Nie skończyłam żadnego projektu. I nie skończę. Dzianina wygląda przepięknie, ale zaciąga się od samego myślenia o niej. Zahacza się o wszystko i  „ szmatławacieje” w oczach.  Myślę, że mawaty są  idealne  do wełen typu art., bo nadają  im blasku i struktury .  Na pewno właśnie tak będę je wykorzystywała.


Core spun - 100% mawata.

Aboslutnie rewelacyjnie wygląda w guzłowatych niciach jedwabny laps, który mam dzięki Marylce http://craftbymaryla.blogspot.com/.  Niestety ,  jest drogi i wełny z niego to majątek.
Hekluje ( hehehhe… to po śląsku ) na szydełku lekko futurystyczne aplikacje do jedwabnej tuniki, bo skoro taka moda, to nie będę sobie żałowała , ale kiedy  skończę –
 n i e     w i a d o m o ;)

Cieniutki i prawie gładki core spun. Skład: jedwab i merino.

Wełna grubo - cienko. Skład: bfl, tussah, silk laps.


Do tego szydełkowania zakupiłam sobie cudnej urody nici dmc w modnych, wiosennych kolorach. Nici są zacnej jakości… w cenie z księżyca. W Polsce, nieco grubsze można dostać o 30% taniej.  Podobnie jak mohery Debbie Bliss, Rowan, czy inne. Ktoś mi wyjaśni tę tajemnicę J?

Core spun. Skład: baby alpaka ( naturalny czarny ), jedwab, cekiny, laps.


I tak już zupełnie na koniec. Wszystkie wełny poza czarną alpaką powstały z farbowanych chemicznie czesanek. Nie dominują kolorem i nie są " oczobitne ". Zawsze uważałam, że to, czy chcemy naśladować naturę, czy szaleć z barwami zależy tylko od nas a nie technicznych możliwości .