poniedziałek, 25 czerwca 2012

21.

Piękny ogród, w którym wypoczywałam.

Wróciłam!
Było cudnie.
Jestem przekonana, że wyjazdy do Polski staną się stałym elementem mojego emigranckiego  życia. Dla kogoś, kto mieszkał daleko od domu, to żadna nowość. Kiedy byłam w Pradze, wizyt w Polsce nie traktowałam jakoś szczególnie. Było blisko, 240 km do Wrocławia, 150 km  do Kłodzka. Wyskakiwałam właściwie  po gazety ;)


Piękne kwiaty wyhodowane męską ręką!



Teraz to  wyprawa -  1400 km nie pokonuje się po prostu, ot tak. Na pewno będę korzystała z tanich lotów, ale kiedy pragnie się przywieźć parę kilo ziarna do chleba i octu do farbowania inaczej nie można. Nie żeby tego tu nie było, nauczyłam się szukać  – mrożą jedynie ceny.
Nie pisałam, bo  kajet z przeróżnymi hasłami został w Normandii,  mnogość wrażeń chyba by mi uniemożliwiła spokojne zbieranie myśli, czekali dawno nie widziani Przyjaciele … a i tak wiem, że wielu się na mnie obrazi, bo nie udało się zobaczyć.
Kochani,  „ następną razą”!


Aroboretum koło Sycowa


Dziś, chcę  podziękować.
Przyjaciołom za to, że nas gościli i byli gotowi na wiele żeby się z nami zobaczyć. Pewnej Pani Kierownik , że zajęła się naszą sprawa i że mogliśmy bez kłopotów w bardzo krótkim czasie odebrać nowe dokumenty. Wszystkim Dziewczynom, które stawiły się na spotkanie wrocławskich Prządek! Nie mogłam uwierzyć, że było Was tak wiele i z tak odległych stron! Ani – Kankance, za to,  że była moi słowem  i Godlesi , i Kryni, i Gosi,  i wszystkim, wszystkim, którym chciało się chcieć! Teraz przykład wziął z nas Poznań i jak my,  będzie publicznie prządł. Mam nadzieję, że stanie się tak również w innych miastach, bo to, jak odbierają przechodnie publiczne przędzenie jest po prostu nie do opisania!
Wkrótce brakujące relacje !