wtorek, 17 września 2013

63.



Wrzesień okazuje się dla mnie bardzo pracowity. Czasu brak. Dzieje się dużo, bo tkam, farbuję i przędę jednocześnie. W przerwach zwiedzam. Czyli, jak wszyscy, jestem zarobiona.
Po wielu próbach, w końcu zaczynam odkrywać na tkaninach naturalnie farbowanych to, co chcę. Cierpliwość przy tym zajęciu to cecha podstawowa. Pozbyłam się szarych, dominujących nad wszystkim plam. Walczę o ładne kontrasty i kolor. Nie do końca widać to na zdjęciach, niestety, słońca brak, ale jest znacznie lepiej niż to, co sfotografowałam.  Zamierzam te skrawki oczywiście wykorzystać, ale na razie nie powiem jak ;)





 


Tkanych szali coraz więcej i doświadczeń też. Ostatnia osnowa dała mi popalić, że hej! Ale to dobrze, inaczej trwałabym w „mylnym błędzie”, że chyba już umiem. Nie rwała się, rozluźniała pojedyncze nici. Nie pomagał brak elastyczności, duża ilość jedwabiu, no i oczywiście moje eksperymenty żeby jedną nitkę osnowy zrobić z pięciu pojedynczych… Jak skończę, oczywiście będę pokazywać.






Dotarłam po raz kolejny na Mont St Michel. Tym razem na samą górę. Trwam w zachwycie nad klasztorem, choć surowy, ubogi  i zimny, mogłabym zamieszkać w nim od zaraz. Legenda mówi, że początkowo było to wzgórze pochówków i że nad wyspą unoszą się celtyckie dusze.  Widać dla mnie są  niezwykle przyjazne. W sklepikach z pamiątkami celtyckie talizmany  wszechobecne. Mówi się również, że na wyspie pochowano Juliusza Cezara w złotych butach, ale prawdziwa historia tego miejsca zaczyna się w VIII w. od wzniesienia kaplicy pod wezwaniem św. Michała. Nie będę Was zanudzać historią, dodam jedynie, że właśnie trwają prace nad rozbiorem grobli, likwidacją parkingu pod wyspą i całkowitego  przejęcia dowozu turystów do wyspy autobusami pewnej bardzo znanej firmy, która autobusy na wyspę udostępnia za darmo, ale miejsca parkingowe już za 12 euro/ dzień. Protestują mieszkańcy, mnisi ( podobno jest tam 12 ) i pracownicy, bo wyraźnie widzą, że spada liczba chętnych na dojazd do wyspy. Problem jest dużo bardziej skomplikowany, wiąże się z budową tamy i spowodowaniem, by Mont St Michel było ponownie wyspą, którą, co prawda nie była w VIII wieku, a dużo później, ale co tam … zabawy w rządzenie na całym świecie są takie same, a im wyżej się je uprawia, tym bardziej są bezkarne.







Żeby jednak na koniec nie było politycznie, żałośnie i  smutno, gorąco polecam  filmik o Normandii. Jest piękny i jest w nim wszystko, co chciałabym Wam o moim drugim domu napisać!

15 komentarzy:

  1. Oh ależ mi się te listki na tkaninie podobają, niesamowicie, ale jak na żywo jest jeszcze lepiej to musi być bajka! Włóczka też ogromnie mnie zaciekawiła, czy to jest "cabel"?
    Zdjęcia osnowy (?) wyglądają dość artystycznie, na a fragment klasztoru... nie dziwię Ci się że mogłabyś tam mieszkać :)
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, tak to "cabel". Po cieniutkich nitkach, czas na coś poważnego :)
      Osnowy zawsze tak intrygująco wyglądają. Niby plątanina, a nic nie jest tak policzone i ułożone, jak one!

      Usuń
  2. W cudownym miejscu Basiu mieszkasz,obejrzałam i trwam w zachwycie, i żal mi że nie mogę wszystkich pięknych miejsc zobaczyć na własne oczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antosiu, cieszę się,że Ci się podobało! Miejsce jest rzeczywiście urocze. Śmiejemy się z M., że będziemy potrzebować kilku lat, na poznanie Normandii :)

      Usuń
  3. ale ładne te farbowania - takie letnio-romantyczne :)
    szal ma przepiękny kolor i podobnie jak przy poprzednich - żałuję, że nie można go dotknąć
    Normandia cudna, też obejrzałam film, za oknem plucha, a mnie przypomniał się cydr na plaży gdzieś na pograniczu Bretaniii i Normandii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, listki wyszły naprawdę ciekawie i mam nadzieję, że będę umiała pokazać ich urok w czymś, co da się nosić.
      A co do Bretanii też cudna, ale jeszcze nie bardzo ją znam :)

      Usuń
  4. Eco printing zachwycający - listki i plamki są naprawdę piękne. takie w Twoich klimatach. A film rewelacyjny, cudne zdjęcia i muzyka, dosłownie chwyta za serce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, dziękuję! Ogromnie mi zależało, żeby te listki miały ładną formę i w końcu się udało, bez żelaza i przyciemnień, które mocno wpływają na całość. Film zachwycił i mnie. Oglądam go bez przerw :)

      Usuń
  5. Jak już Ci chyba pisałam, w Normandii nie byłam i z pewnością trzeba będzie to nadrobić. Mont Saint Michel pozostaje moim marzeniem, na razie nie spełnionym. W pięknym miejscu mieszkasz i mam nadzieję, że znajdziesz czas, żeby te cuda zobaczyć, poczuć i skosztować.

    Listki prześliczne, delikatne, aż chce się dotknąć i przytulić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, jestem przekonana, że Twoje marzenia się spełnią. Teraz mogę powiedzieć, że Mont St Michel naprawdę warto zobaczyć, choć niekoniecznie w czasie, kiedy jest bardzo dużo turystów. Nie sądziłam, że w Normandii jest tyle do oglądania! Na razie znam mały fragmencik.

      Usuń
  6. Filmik - super, Twoje dzieła - super... zachwyconam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne miejsca!Tylko wsiadac do pociagu i przemierzac kilometry!Oh,moze kiedys bedzie mi dane byc i tam!
    A farbowanki cudne!I te szale-marzenie!Sciskam ze slonecznego i goracego jeszcze Rzymu(tylko wieczorami i nad ranem jest chlodniej).godlesia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ujmujące są te listki - jestem ciekawa co z nich powstanie.
    Bardzo podoba mi się filmik - mieszkasz w ciekawym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasu na wszystko brak, więc powiem jedynie, że z wielką przyjemnością przeczytałam i obejrzałam. Jak zwykle :-)

    OdpowiedzUsuń