Wrzesień okazuje się dla mnie bardzo pracowity. Czasu brak.
Dzieje się dużo, bo tkam, farbuję i przędę jednocześnie. W przerwach zwiedzam.
Czyli, jak wszyscy, jestem zarobiona.
Po wielu próbach, w końcu zaczynam odkrywać na tkaninach
naturalnie farbowanych to, co chcę. Cierpliwość przy tym zajęciu to cecha podstawowa.
Pozbyłam się szarych, dominujących nad wszystkim plam. Walczę o ładne kontrasty
i kolor. Nie do końca widać to na zdjęciach, niestety, słońca brak, ale jest
znacznie lepiej niż to, co sfotografowałam.
Zamierzam te skrawki oczywiście wykorzystać, ale na razie nie powiem jak
;)
Tkanych szali coraz więcej i doświadczeń też. Ostatnia
osnowa dała mi popalić, że hej! Ale to dobrze, inaczej trwałabym w „mylnym
błędzie”, że chyba już umiem. Nie rwała się, rozluźniała pojedyncze nici. Nie
pomagał brak elastyczności, duża ilość jedwabiu, no i oczywiście moje
eksperymenty żeby jedną nitkę osnowy zrobić z pięciu pojedynczych… Jak skończę,
oczywiście będę pokazywać.
Dotarłam po raz kolejny na Mont St Michel. Tym razem na samą
górę. Trwam w zachwycie nad klasztorem, choć surowy, ubogi i zimny, mogłabym zamieszkać w nim od zaraz. Legenda
mówi, że początkowo było to wzgórze pochówków i że nad wyspą unoszą się celtyckie
dusze. Widać dla mnie są niezwykle przyjazne. W sklepikach z pamiątkami
celtyckie talizmany wszechobecne. Mówi
się również, że na wyspie pochowano Juliusza Cezara w złotych butach, ale
prawdziwa historia tego miejsca zaczyna się w VIII w. od wzniesienia kaplicy
pod wezwaniem św. Michała. Nie będę Was zanudzać historią, dodam jedynie, że
właśnie trwają prace nad rozbiorem grobli, likwidacją parkingu pod wyspą i
całkowitego przejęcia dowozu turystów do
wyspy autobusami pewnej bardzo znanej firmy, która autobusy na wyspę udostępnia
za darmo, ale miejsca parkingowe już za 12 euro/ dzień. Protestują mieszkańcy,
mnisi ( podobno jest tam 12 ) i pracownicy, bo wyraźnie widzą, że spada liczba
chętnych na dojazd do wyspy. Problem jest dużo bardziej skomplikowany, wiąże
się z budową tamy i spowodowaniem, by Mont St Michel było ponownie wyspą,
którą, co prawda nie była w VIII wieku, a dużo później, ale co tam … zabawy w
rządzenie na całym świecie są takie same, a im wyżej się je uprawia, tym bardziej
są bezkarne.
Żeby jednak na koniec nie było politycznie, żałośnie i smutno, gorąco polecam filmik o Normandii. Jest piękny i jest w nim
wszystko, co chciałabym Wam o moim drugim domu napisać!
Oh ależ mi się te listki na tkaninie podobają, niesamowicie, ale jak na żywo jest jeszcze lepiej to musi być bajka! Włóczka też ogromnie mnie zaciekawiła, czy to jest "cabel"?
OdpowiedzUsuńZdjęcia osnowy (?) wyglądają dość artystycznie, na a fragment klasztoru... nie dziwię Ci się że mogłabyś tam mieszkać :)
pozdrawiam serdecznie :)
Aniu, tak to "cabel". Po cieniutkich nitkach, czas na coś poważnego :)
UsuńOsnowy zawsze tak intrygująco wyglądają. Niby plątanina, a nic nie jest tak policzone i ułożone, jak one!
W cudownym miejscu Basiu mieszkasz,obejrzałam i trwam w zachwycie, i żal mi że nie mogę wszystkich pięknych miejsc zobaczyć na własne oczy:)
OdpowiedzUsuńAntosiu, cieszę się,że Ci się podobało! Miejsce jest rzeczywiście urocze. Śmiejemy się z M., że będziemy potrzebować kilku lat, na poznanie Normandii :)
Usuńale ładne te farbowania - takie letnio-romantyczne :)
OdpowiedzUsuńszal ma przepiękny kolor i podobnie jak przy poprzednich - żałuję, że nie można go dotknąć
Normandia cudna, też obejrzałam film, za oknem plucha, a mnie przypomniał się cydr na plaży gdzieś na pograniczu Bretaniii i Normandii...
Beatko, listki wyszły naprawdę ciekawie i mam nadzieję, że będę umiała pokazać ich urok w czymś, co da się nosić.
UsuńA co do Bretanii też cudna, ale jeszcze nie bardzo ją znam :)
Eco printing zachwycający - listki i plamki są naprawdę piękne. takie w Twoich klimatach. A film rewelacyjny, cudne zdjęcia i muzyka, dosłownie chwyta za serce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJustynko, dziękuję! Ogromnie mi zależało, żeby te listki miały ładną formę i w końcu się udało, bez żelaza i przyciemnień, które mocno wpływają na całość. Film zachwycił i mnie. Oglądam go bez przerw :)
UsuńJak już Ci chyba pisałam, w Normandii nie byłam i z pewnością trzeba będzie to nadrobić. Mont Saint Michel pozostaje moim marzeniem, na razie nie spełnionym. W pięknym miejscu mieszkasz i mam nadzieję, że znajdziesz czas, żeby te cuda zobaczyć, poczuć i skosztować.
OdpowiedzUsuńListki prześliczne, delikatne, aż chce się dotknąć i przytulić...
Madziu, jestem przekonana, że Twoje marzenia się spełnią. Teraz mogę powiedzieć, że Mont St Michel naprawdę warto zobaczyć, choć niekoniecznie w czasie, kiedy jest bardzo dużo turystów. Nie sądziłam, że w Normandii jest tyle do oglądania! Na razie znam mały fragmencik.
UsuńFilmik - super, Twoje dzieła - super... zachwyconam:)
OdpowiedzUsuńMadziu, buziaki :)
UsuńCudowne miejsca!Tylko wsiadac do pociagu i przemierzac kilometry!Oh,moze kiedys bedzie mi dane byc i tam!
OdpowiedzUsuńA farbowanki cudne!I te szale-marzenie!Sciskam ze slonecznego i goracego jeszcze Rzymu(tylko wieczorami i nad ranem jest chlodniej).godlesia
Ujmujące są te listki - jestem ciekawa co z nich powstanie.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się filmik - mieszkasz w ciekawym miejscu.
Czasu na wszystko brak, więc powiem jedynie, że z wielką przyjemnością przeczytałam i obejrzałam. Jak zwykle :-)
OdpowiedzUsuń