Wiosna.
Kilka pierwszych, naprawdę ciepłych dni ( 21°) za nami. Normandczycy wylegli w krótkich spodenkach i podkoszulkach do ogrodów. Tną, piłują, koszą, pryskają.
Przędę. Na razie mniej farbuję, ale to tylko dlatego, że kącik do barwienia chcę zorganizować w garażu, gdzie będę też używać drum cardera. Praca na nim to strasznie brudna robota i już w Pradze wymęczyło mnie nieustające po nim sprzątanie. Niby garaż też był, ale bieganie pięć pięter niżej to co innego niż tylko otwieranie drzwi ;)
Druty nie leżą odłogiem. Jak nie ja. Mam rozpoczętych parę rzeczy. Staram się tego unikać i pracować tylko z dwiema robótkami, ale widać Francja ma swoje prawa … ;)
A za chwilkę rozpoczynam sezon przyjmowania gości i już nie mogę się doczekać !
Dla Was „ Kawusia… no, no, no…” Skąd cytat, no skąd J?
I makaronik z framboises curd ( kremem malinowym – tak pysznym, że kazałam go przed sobą schować. Zrobiłam go według receptury „ cytrynowej „ tylko zamiast cytryny dodałam gęsty sos z malin. Kto by chciał zrobić, musi nieco dłużej " kręcić ". Wolniej gęstnieje.)
Update dla Kankanki:
Jeśli dobrze wybrałam, chodziło chyba o ten ?
Update dla Kankanki:
Jeśli dobrze wybrałam, chodziło chyba o ten ?
cytat jezeli sie nie myle z kabaretu, kurdeee nie pamietam jak sie nazywaja chyba Mumio :) trafiłam? Pozdrawiam JJ :)
OdpowiedzUsuńTak jest! Mumio
UsuńDla Ciebie jeszcze jeden, wirtualny makaronik :))
kawusią się chętnie poczęstuję a w koszyczku piękności .........piękności ..... :)
OdpowiedzUsuńAneczko, na zdrówko :)
UsuńW misie leży prawie dwa kilo wełny. Taki tam drobiazg :)))
Twoje wełenki przecudne. Kawusia ... jak najbardziej tak. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zdjęcia specjalnie nieostre żeby nas nie zemdliło ;)
UsuńTy zła kobieta jesteś.... pokazując taką "kupę" wełny! w takich kolorach! a cytat z kawusią myślałam, że z Seksmisji... :D makaroniki będę testować przed przyjazdem teściowej:) mam miesiąc na dojście do zadowalających efektów:D
OdpowiedzUsuńMadziu, oj jestem, jestem :)
UsuńMakaroniki obowiązkowo wymagają wprawy! Choć bez względu jak wyjdą są przepyszne ;)
Dziekuje za makaronik :) i kawusie no, no, no ;p Pozdrawiam JJ :)
OdpowiedzUsuńnie mam loginu wiec dlatego ten anonimowy podpis sorrki
Proszę, proszę... no, no, no :)
UsuńOch ,jaka cudowna welniana gorka!A dodatek do kawusi-przecudny! Taki dobrze wyrosniety!Powzdycham sobie do tej gorki i do kawusi! godlesia
OdpowiedzUsuńGodlesiu, wyrosły, bo za dużo sypnęłam migdałem i do tego białka były małe... , ale jaki smak. Przepychota :)))
UsuńNic innego tylko przyjdzie mi w koncu sprobowac wlasnych sil i 'powalczyc' z makaronikami!Ja czasami robie sos malinowy do lodow!mmmmmmmmmmm....godlesia
UsuńBasiu- Ty kusicielko!!! Fajnie, że się organizujesz, czekam z niecierpliwościa co tam na tych drutach. Uściski serdeczne.
OdpowiedzUsuńEdi, a co tam :) Do małego " conieco" ma prawo każdy.
UsuńBuziaki!
Oj pamiętam ten skecz Mumio,a tak dawno go nie słyszałam.Był super,skręcałam się ze śmiechu;-))))
OdpowiedzUsuńBasiu,wełenka niesamowita w fantastycznych kolorkach.
No i dziękuję za cudny(bo pyszny to za mało) makaronik...kawusia,dla mnie bomba, no no no...przepychota...
I ja Marylko uwielbiam ten kawałek. Mam płytę, to sobie od czasu do czasu oglądam.
UsuńMumio odkąd zajęło się reklamą zniknęło z kabaretowej sceny - szkoda :(
Buziole, no, no, no :)
Fanaberio! Litości!
OdpowiedzUsuńZobaczyłam te precelki i koniec dzień mama zmarnowany, bo przyglądam się, oglądam powiększam i jeszcze raz oglądam... Opalizujące kolory są niesamowite na tle tych dostojnych szarości...
No i jeszcze te makaroniki z malinami... Umarłabym ze szczęścia mając takie do kawy, niestety pieczenie jakoś nie potrafi się ze mną dogadać, więc pozostaje mi jedynie pomarzyć i pozazdrościć.
Okrutna z ciebie kobieta, ot co!
Buuuuu, a ja ku radości pokazuję, nie na marnowanie nastrojów ;)
UsuńA o pieczenie się nie martw. Na wszystko przychodzi czas. Któregoś dnia poczujesz zew... i poleci :)))
Ale piękna misa :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję!
UsuńNo i ciekawa jestem jak wyszły Wam makaroniki? Udały się?
Serdeczności :)
..moze jak juz bede bezzebna staruszka ..prawie stuletnia...to uda mi sie jakowyms sposobem uprzasc taka welenke....teraz pociesze sie makaronikiem turkusowym :)))
OdpowiedzUsuńTinki, Skarbie, co Ty bredzisz! Pokazuj natentychmiast swój precelek. Przecież zrobiłaś na wrzecionku swoje pierwsze, samodzielne cudeńko!
UsuńTurkusowy makaronik cudny był. Moje sobotnie wyrosły, ale tak im sypnęłam migdałów, że mi łyżka stanęła w cieście :)))
W tym stosiku na drugiej fotce, na dole, pomiędzy ciemnoszarym a beżowym taki cudny sobie wypatrzyłam motuś, brązy sfioletowiałe. Dałabyś Aśćka bliżej na żer ócz, co?
OdpowiedzUsuńBo tymi makaronikami to nieładnie tak po zmysłach w poście, oj nieładnie...zew łakomstwa mi się budzi.
A to chyba idzie Ci o moją Czarną różę. Dawno temu pokzywałam samą czesankę. Jak obfocę , zamieszczę update ;)
UsuńNo i kto jak kto, ale Ty możesz słodkie jeść do woli, więc nie narzekaj mi tu :)))
:))))) Już rozumiem skąd u Marylki "Kawunia" i Twoja świetna pointa no,no,no:)))))
OdpowiedzUsuńGosiulku, ano - jam to chyba sprawiła :)
UsuńPrzepychotka, no, no, no ;)
Kreujesz rzeczywistość no,no,no:)))
UsuńAleż piękne zdjęcia ta góra moteczków i ten minimalizm kawusi z ciasteczkiem ach zostaję na tym wpisie i będę się tak wgapiać i wgapiać :)
OdpowiedzUsuńMakramko, moteczki z miseczki na obiad, a kawusia na deser, hi hi :)
UsuńSiadaj i się wgapiaj :)
jak zwykle aktywna i tworcza...a kawe z przyjemnoscia ..tak dawno jej nie pilam..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAneczko, zapraszam. Częstuj się do woli :)))
UsuńJeszcze raz zobaczę makaroniki i przestane tu zaglądać ! :-)))
OdpowiedzUsuńA ten stosik moteczków wywołuje dodatkowo u mnie wyrzuty sumienia. ;-)
Strzelam focha z rana, o !
;-)
JotH, ha ha ha... niestety, nie mogę obiecać, że makaroników nie będzie, ale następnym razem zamieszczę zdjęcie innego deseru :)))
UsuńAle super kolekcja wełenek, aż chce się farbować i prząść, a kołowrotek ostatnio u mnie leży i kwiczy ;) Życzę miłych wiosennych gości :)
OdpowiedzUsuńNo ale za to pięknie szyjesz! Widziałam :)))!
UsuńNiezłą "górkę" uprzędłaś sobie. Misa też mi się podoba (jak zamknę oczy , to widzę ją w całej okazałości).
OdpowiedzUsuńAkurat wdepnęłam do Ciebie, a tu kawa i słodkość. Częstuję się, bo mi tego trzeba koniecznie "na mózg", jak mawiała przyjaciółka mej św. pamięci Babci, jak wpadała na herbatę i zawsze chciała coś słodkiego, "nie żeby się obżerać, tylko na mózg, aby dobrze pracował". Tak i ja dziś, bo muszę intelekt dziś wykorzystywać mocno. Słonecznie pozdrawiam
Owieczko, misa z Czech, ręcznie robiona. Pokazywałam ją na praskim blogi chyba koło maja ubiegłego roku. Cieszy mnie, że przeżyła transport :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka Babci miała rację! Badania potwierdzają. Intensywna praca mózgu wymaga słodkiego :)))
Pamiętam ją. Bardzo mi się podobała i dlategi ją zapamiętałam ze szczegółami.Lepiona przez artystę, co to najpierw się czymś innym zajmował. Pozdrawiam
UsuńŻe Ty to pamiętasz :)!
UsuńNajpierw był księgowym, a robotę w korporacyjnej farbryce walnął przede mną jakieś 20 lat wcześniej :)))
No to sobie wyguglałam co to drum carder :) Całe życie się człowiek uczy.
OdpowiedzUsuńI mnie nie misa rzuciła na kolana (chociaż zawartość misy jak najbardziej), tylko Twoja zastawa kawowa - przecudne formy.
Ach, bo ja tak o tym przędzeniu ( a teraz i pieczeniu ) piszę, jakby dla każdego było oczywistą oczywistością, co jest co :)
UsuńDo form mam słabość :)
Przyjaciele wiedzą i podrzucają, co smakowite kąski. Sama też sobie podrzucam :)))
Śliczne te wełenki że jej! /zwłaszcza, jak tak w pełnej misie i dużym stosie ułożone ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Oj to prawda!
UsuńI potem trudno się z nimi rozstać :))
Baś - oj dzięki za pokazanie mocia!!!! Noż on cudnej urody bardzo, bardzo!!!!
OdpowiedzUsuńNiby chłodny a nie do końca, puchatość czuję, dzięki!!!!
Ja jeszcze w drugim rzucie okiem dostrzegłam co mamy takie same filiżanki ze spodkami, lecz moje umajone kwieciem różowym.
Aneczko, na zdrowie.
UsuńJa lubię tak puchato prząść. No, chyba, że nitka koronkowa, cieniutka, na welon to wolę by była zwarta, nie sfilcowała się od razu i nie rozlazła w blokowaniu. Bo przecież jak dostanie formy i tak zmięknie :)
Wełenki piekne!!! Mysle , ze to taki "garnek" ze złotem mozna znalezc na koncu teczy :) Są jak marzenie! Pozdrawiam Inka z Krk.
OdpowiedzUsuńInko, pięknie to ujęłaś. Tak, chciałabym takie garnki znajdować :)))
UsuńDroga Basiu, skutecznie zarażasz makaronikami! Tylko czasu na ich upieczenie u mnie brak, ale w odpowiednim momencie zgłębię temat. Na mnie każda kawowa sugestia działa tak , że chcę się jej napić. Idę zatem zbożową popijać (bo środek nocy).
OdpowiedzUsuńOj, kawunia nocą to nie jest dobry pomysł. A na makaroniki przyjdzie czas. Jak Mała podrośnie będziecie bawić się razem :)
UsuńAle góra pyszności :)
OdpowiedzUsuńBasiu, zdjęcia wyjątkowej urody. Piękna misa pełna perfekcyjnie uprzędzionych precelków. O pięknych kolorach. Na kawusię z makaronikiem koniecznie czas trzeba znaleźć.
UsuńNa zdrówko :)
Usuńczyżby ten stan który obecnie przechodzimy,rzuca nas na wypieki!??Kiedyś piekłam owszem, ale teraz ciągle wyszukuję jakieś nowe recepty(choleryny internet),piekę i żrem .Efekt -dupsko 3D 0_0 bez okularów!
OdpowiedzUsuńWpisuję się specjalnie na końcu,bo ja się zachwycam zazdrośnie po cichutku,nie vileroyem (mam w paugi dwa kubki śniadaniowe)ale ja zaczęłam od misy,potem precelki :o)
Marzenko, określnie 3D bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńObśmiałam się jak norka :)))
:) no i spróbowałam makaroniki... nie udało się, tzn i tak zeżrłam zeskrobując łyżką/nożem z papieru, ale albo za rzadkie, alebo migdały za mało miałkie albo za krótko a mocno piekłam, albo..... pozostanie na razie tajemnicą, bo: męż się wziął za dietę, teściowej wyszły kiepskie wyniki, teść by może i zjadł, to mu się kupi:) a ja... od dawna powinnam schudnąć ze 20kg, bo się czuję fizycznie staro... także makaroniki odłożyłam na kiedyś, teraz piekarnik nie będzie stygł od chleba, bo mamy jeść naturalnie a i zakwas już stał z rok nie ruszany, to robię restart chlebowy:)) a co taka cisza w Normandii??
OdpowiedzUsuńBUONA PASQUA!godlesia
OdpowiedzUsuń