czwartek, 5 września 2013

62.



Pamiętacie ten sweter? 




Pokazałam  go, tu, na blogu ponad rok temu. Sweter jest wykonany z ręcznie przędzionej. Noszę go głównie na spacery i zabieram w podróże. Doskonale się sprawdza szeroki golf,  kieszenie oraz przedłużone rękawy. Nieustająco poszukuję wełny ( ręcznie przędzionej ) idealnej, więc dodatkowo postanowiłam poddać ten wyrób wyśrubowanym testom. Byłam ciekawa jak ręcznie przędziona wełna zniesie byle jakie traktowanie. Czy się zmechaci, jak poradzi sobie miętolona w podręcznych torbach i co będzie, kiedy przestanę ją  prać?

Eksperyment trwał ponad rok! Wynikami jestem zachwycona. Sweter składa się z dwóch gatunków wełny: szetlandu i bfl, przy czym to ten drugi znalazł się we wszystkich newralgicznych miejscach swetra ( boki, pachy, rękawy).

Wełna została uprzędziona z fabrycznie przygotowanej czesanki ( była więc dobrze wyczesana, dobrze posegregowana i zawierała dobrej jakości włókna). Gotowa nić była miękka, a przez to, że dość gruba ( druty 3,5) dawała bardzo mięsistą dzianinę.







Przez pierwsze trzy miesiące sweter wyglądał jak nowy, około piątego miesiąca pojawił się na nim wełniany meszek, który na mankietach i  pod pachami zaczął zbijać się w kuleczki, nie było ich wiele. I z czasem niewiele ich przybyło. Nie usuwałam ich, więc to, co widzicie na zdjęciach to wynik ponad rocznego użytkowania. Wełna się nie wyciągnęła, nie skurczyła i nie zmieniła kształtu.






Co do prania. Bez obaw. Mimo, że nie był w wodzie, sweter ani nie śmierdzi, ani się nie lepi. Już kiedyś pisałam , że wełnianych rzeczy nie musimy prać często. Często trzeba je wietrzyć i poddawać nawilżaniu, dzięki któremu odzyskuje świeżość i formę. Normandia to miejsce wyjątkowo wilgotne i bogate w drobne deszczyki. Po każdym użytkowaniu sweter wietrzyłam, a jak była wilgotna pogoda ( u nas całą zimę ) pozostawiałam na dworze. Rezultaty przeszły moje oczekiwania. Oczywiście, nie namawiam do rocznego noszenia wełnianych rzeczy bez prania, ale z pełną odpowiedzialnością mogę podkreślić, zapewnić i jeszcze raz zachęcić do prania swetrów co jakiś czas, a nie po każdym założeniu. Prawdziwa wełna, daje sobie wyśmienicie radę z powracaniem do stanu pierwotnego.







Jestem z tego swetra bardzo dumna. Po roku, bez specjalnej troski, niewiele się różni od tego zaraz po wykończeniu. Czy to oznacza, że bfl jest wełną idealną i na wszystko? Nie do końca. Póki co okazało się, że bfl  jaki uprzędłam był idealny na niezobowiązujący, sportowy model. Teraz zabieram się za testowanie merynosów, ale coś czuję, że rok to dla nich zbyt wiele.







Wszystkie zdjęcia, poza pierwszym, to zdjęcia swetra po rocznym użytkowaniu. Te na manekinie już po goleniu. Jestem ogromnie ciekawa, jak wyglądają Wasze swetry po rocznym użytkowaniu. Czy wymagają zmian?




14 komentarzy:

  1. I właśnie o to zadowolenie chodzi. Nie o to chodzi by się narobić i mieć coś do pierwszego prania. Sweterek bardzo ładny i świetnie, że eksperyment się udał. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Fajnie, że udało się zachować urodę swetra i że z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że wełna znosi wiele :)

      Usuń
  2. Prawda jest taka, że najgorsze są wszelkie akryle i inne sztuczności - te trzeba prać faktycznie często. Ale zgadzam się, że z prawdziwą wełną nie ma co przeginać! Mój mąż miał taki grubaśny, robiony przeze mnie sweter, baaaardzo trudny do prania, więc za często tego nie robiłam. I co? I dawał radę! Służył długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, masz rację! Syntetyki niestety też nie najlepiej znoszą mechacenie, dlatego moim zdaniem nie warto poświęcać im czas.
      I cieszę się, że masz podobne odczucia, co do wełny, jak ja :)

      Usuń
  3. Ja tez slyszalam o tym, ze welna oczyszcza sie sama. Fajnie, ze Twoja welna zdala egzamin z uzytkowania.
    W koncu nie po to sie wklada tyle pracy w dzierganie a najpierw przedzenie, zeby efekt byl krotkotrwaly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z poważnymi zabrudzeniemi, takimi jak np. poplamienie, pewnie sama sobie nie poradzi, ale z normalnym użytkowaniem, bez problemu.
      Zwłaszcza w Normandii :)
      Ale zauważyłam lub jeszcze nie trafiłam na wiadomości, że Normandia wcale nie jest miejscem zdominowanym przez wełnę. Ciekawe?

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy post, choć poniekąd mam podobne doświadczenia, to oczywiście zależy od tego jak skręcona jest wełna....
    A sweter jest piękny i chyba już Ci o tym pisałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, z ręcznie przędzioną wełną już tak jest, że wiele parametrów ma na nią wpływ, ale cieszy, że wygrywa z komercyjną.
      I tego będziemy się trzymać :)

      Usuń
  5. Najprostszy sweter w Twoim wydaniu jest zachwycający:)
    Ja dziergam z włóczek wełnianych - w większości z Dropsa i miałam odwieczny dylemat z praniem, bo po tygodniu ani świeże ani brudne i co do szafy?....nie trafiłam na wcześniejszy wpis o praniu wełny więc ośmielam się zapytać: a jak ma się sprawa z alpaką, i innymi gatunkami wełny?
    bardzo dziękuję za ten wpis i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. An, dziękuję :)
      Wiem, jak to jest, kiedy zdejmuje się sweter i nie ląduje on w koszu z rzeczami do prania :)
      Zdejmujemy sweter i wieszamy go w przewiewnym miejscu. Na balkonie, sznurze na dworze, pralni. Jeśli to nie wystarczylo i sweter dalej wygląda nie najlepiej i nie pada, gotujemy gar z wodą i nad parą, jakieś 30-50cm od brzegów garnka, wieszamy sweter i zostawiamy nad garem na 30min. Jeśli pada, wieszmy na dworze, ale w miejscu zadaszonym ( na kilka godzin).
      Nie jestem znawcą właściwości wełny alpaki, ale swoje wietrzę i paruję,a piorę jak wełnę, co jakiś czas. Dają radę, więc chyba jest ok.

      Usuń
  6. U mnie wełniane swetry były mało prane z lenistwa - bo ich pranie to cały rytuał. Teraz mogę się pozbyć wyrzutów sumienia i zabrać za odświeżanie.
    Mam za to problem z przechowywaniem swetrów. Poskładane na półce mają zagniecenia, u powieszonych wypychają się ramiona, bo jestem drobna i wszystkie wieszaki sa za szerokie w barach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intuicja ( bo nie będę nazywała tego lenistwem), pchała Cię w dobrą stronę:)
      Co do przechowywania. Mimo wszystko lepiej składać niż wieszać. Sweter nawet jeśli ma świetny wieszak, pod swoim ciężarem wyciąga się i defasonuje. Jeśli bardzo przeszkadzają Ci te zagniecenia, składaj go z paroma arkuszami cienkiej bibulki i kładź na górze, jeśli masz tylko taką możliwość. Pomaga!

      Usuń
  7. Bardzo ciekawe wnioski wyciągnęłaś obserwując swój sweter - dzięki - są bardzo ciekawe i przydatne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za te rady, na pewno będą pomocne bo właśnie skończyłam swój pierwszy sweter ale ostatnim nie będzie ;D

    OdpowiedzUsuń