poniedziałek, 15 kwietnia 2013

48.


L’Officiel
Kupuję ten magazyn od dawna, ale najpierw robiłam to okazjonalnie.  Kiedy mieszkałam w Polsce, a potem w Czechach zaopatrywałam się w niego w czasie wyjazdów.  Jeśli nie udawało się mnie,  robił to mąż albo przyjaciele, albo znajomi z pracy.  Było to ogromnie miłe.  Zawsze interesowały mnie modowe zapowiedzi i  trendy,  i wcale nie po to, by nosić. Lubię wiedzieć, co w trawie piszczy.  L’officiel  pokazuje w swoich czasopismach najnowsze kolekcje  wszystkich, liczących się w świecie  mody projektantów 

L'Officiel, tak! Ta torebunia jest za ponad 12 000 euro

Wydaje również miesięcznik, który niestety,  nigdy nie porywał  mojego serca i chyba już nie porwie. Ów miesięcznik  zawiera głównie reklamy, jakieś mniej lub bardziej udane sesje,  informacje o modelkach, które z jakiegoś powodu są tak samo ważne jak autorzy książek, czy reżyserzy filmów, ceny dodatków  i  dwa ,czasem trzy  artykuły, które z moją, jeszcze nieporadną znajomością francuskiego ( posuwam się jednak do przodu), brzmią jak wyrwane z kontekstu.
 Ale tegoroczny,  kwietniowy numer rąbnął  mną  i to zdrowo.


L'Officiel, Les Copains

Pierwszy  raz  zachwyciło mnie zestawienie kropek, pasków i kolorów tak, że natychmiast chciałabym  mieć 20 lat i swoje 48 kilo. Poleciałam na stronę  Les Copains .

Ja,84 ;)

Takie coś nosiłam trzydzieści lat temu  J Na dowód załączam zdjęcie,  w cygaretkach   i bluzeczce własnej produkcji, cygaretki też własnej produkcji tyle, że nie w kancik. Oczywiście nie te  tkaniny…  ale kto żył w latach 80-stych, wie, że to co mam na sobie, to nie byle co ;)
W Les Copain dużo bawełnianej dzianiny, dużo obszernych swetrów… wszystko tak trochę w stylistyce Doroty, ze Swetrów Doroty J  Mnie, ta niedbałość, którą nazwałabym nonszalancją podoba się, choć model, który mnie ujął najbardziej i  który znalazłam w l’officielu jest jakby od kompletu J
Tym, którym nie chce się biegać po necie podrzucam link do reszty kolekcji.

P. S do video z kolekcji.
Oglądanie pokazów zawsze jest dla mnie przeżyciem. Ciągle się martwię, że któraś z modelek wywijając te swoje iksy,  zapłacze się we własne kolana i polegnie ;) Ja rozumiem – iść po prostej w linii, ale zamiatać warkocze?
Tak czy siak, byłabym w stanie założyć to wszystko na siebie i biegać  po Wrocławiu, Pradze, Rouen czy Paryżu. Ale 30 lat temu, kiedy robiono mi te zdjęcia  nawet nie śniłam, że będę podróżować, nie śniłam, że będę  mieszkać poza Polską. Nie dysponowałam,  nie miałam i nie tylko ja. I tak, im dłużej w tej Francji jestem, tym bardziej dociska mnie świadomość , jak wiele,  tacy jak ja,  stracili, jak wiele stracili nasi rodzice. Mój Tato nigdy nie wrócił do miejsca, w którym się urodził, nie dotknął drzewa, które posadził jego ojciec , nigdy więcej nie powitał poranka w miejscu dla siebie najdroższym. Ja wyjechałam, bo chciałam. On bo mu kazali.

W kwietniowym numerze znalazłam też coś, co  powiedzmy w latach 80-stych, mogłoby stać się moim stylem! Gdyby ten mix był mi dostępny wówczas , nikt nie powstrzymałby  mnie przed wyborem ASP, nie wpadłyby mi do głowy żadne rozsądne decyzje! Nie pięłabym się po szczeblach korporacyjnej kariery, choć ja akurat weszłam i od razu zdobyłam szczyt, tylko po prostu od początku do końca byłabym  na swoim miejscu. Nie żebym czegoś żałowała – o nie, za dużo spłynęło na mnie dobra, ale Kozak tęsknił ;)

L'Officiel

Sesja „ Le Grand Mix „, którą fotografował Stefan ZSCHERNITZ, a stylizowała Alexandra ELBIM po prostu mnie zachwyciła.

L'Officiel

Bez wątpienia – nie ma tu nic z „ pańcowatości ” , mieszają się nie tylko formy, ale i style.  Jest kloszard, jest zakochana bez pamięci…  jest trochę orientalnie, trochę europejsko. I to nie jest jakieś modowe mistrzostwo. Żaden tam majstersztyk. Ale właśnie to,  okazało się moje. To do mnie trafiło.
L'Officiel


I wiem, że by mi pasowało, bo 30 lat temu, wyglądałam jak dziewczę z krzyżykiem na piersi ;)



Ja, 86 rok ;)

A sponsorami odcinka były :
a)    Rene i Jej zdanie:  Zachwycam się misternie dzierganymi, kobiecymi kardiganami, ale znam siebie i wiem w czym się najlepiej czuję.”
b)    Kalina z wpisu z  08 kwietnia i Jej słowa: „Powłóczyłam się w sobotę po Camden Town, gdybym była młodsza (i szczuplejsza) kupiłabym kilka rzeczy, a tak to tylko się pogapiłam.”

Ja, powspominałam. Teraz szukam czegoś dla grubych i starych :)

A bloger znów swoje...Dlaczego zmienia czcionki i układ? Może też tęskni :)

24 komentarze:

  1. Oj, ja też lubię zestawienia kontrastów, choć sama nie do końca potrafię je zestawić....bo brak mi chyba odrobiny szaleństwa;)...gdzieś głęboko w moich zachciankach widzę gruby mięsisty sweter i jedwabną, niezwykle powabną spódnicę - wszystko w jasnych kolorach (których unikam na co dzień jak ognia...)i trapery z wielbłądziej skóry....ale mnie poniosło;)
    a kropki i paski - bomba!
    Pozdrawiam i miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ana,bo jak widać wcale to nie takie proste. Zestawień kontrastowych "skolko ugodno", ale tych porywających, niewiele. Mnie ujął właśnie ten. I może, jeśli uda mi się już znaleźć styl dla siebie, coś z niego uszczknę.
      A Ty się nie bój - tylko próbuj:) Zapewniam Cię- jeśli nie zrobisz tego teraz, później będziesz żałować ;)

      Usuń
  2. Uśmiałam się, bo zanim przeczytałam drugą część wpisu, oglądnęłam film z pokazu z dużym napięciem i oczekiwaniem, że zaraz się któraś z tych chudzin wywróci. Dały radę, ufff... Ale niektóre to nie mają pojęcia jak się chodzi na szpilkach! A ciuchy fajne, ale masz rację - 20 lat i 20 kg temu :)
    Pamiętam, że w późnych latach 80. od końca III klasy, pasjonowałam się modą i kombinowałam nieziemsko. W każdy wtorek i piątek musiałam być na Krakowskiej (przez co czasami w szkole nie byłam :), bo tam kupowałam za grosze ciuchy. Uwielbiałam się stroić. Pociąć bym się pewnie dała wtedy za dostęp do tych wszystkich cudnych rzeczy. A czasopisma to oglądałam w Empiku na Kościuszki.
    A dziś? Szkoda gadać, trzeba się wziąć za siebie, wiosna chyba już nadeszła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że masz tak jak ja:) Wygibusy modelek na wybiegu potrafią mnie tak zdekoncentrować, że muszę czasem oglądać coś dwa,trzy razy. Rozumiem, że nie każdą markę stać na super modelkę, ale ...
      Oczywiście do empiku na Kościuszki i na Krakowską biegałam i ja...ale więcej kombinowałam w domu - sama:)
      Jak patrzę na siebie sprzed lat, nie mogę uwierzyć, ze to się tak porobiło :) No, ale ja niestety już nie bardzo mam na to wpływ... może coś jeszcze mój francuski lekarz wymyśli, ale póki co, każe się cieszyć, że jest jak jest :) Już nawet jestem bliska czemuś, co nazwałabym swoim stylem tylko nie mam czasu tego wszystkiego dla siebie wydziergać, wytkać i uszyć :)

      Usuń
  3. Dziękuję za podzielenie się takimi wspomnieniami i przeżyciami:)) Po pokazie mam 2 kolejne "must knit" w tym sezonie.... :D no i te 20-30kg mniej..... ach.... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziula, ściskam Cię mocno :) Wierzę - głęboko, że i z tymi 20 - 30 kg może być pięknie i z 30 latami więcj też :) Jestem już nawet bliska stworzeniu swojej wymarzonej szafy... teraz tylko czas :)

      Usuń
  4. Basiu! Obudziłaś i we mnie wspomnienia. I przypomniałam sobie swoje swetrzyska robione niewprawną ręką młodocianą:) Z garderobą w zasadzie nigdy nie miałam problemów, bo moja uzdolniona Mama zamieniała moje szyciowe pomysły w wytwory swoich rąk:) I nie chodziłam w dzinsach z PEWEX-u, ale w takich ciuchach, których zazdrościły mi koleżanki - żadna na świecie takich nie miała - jednostkowe egzemplarze:) Teraz zagoniona coś tam wrzucam na siebie, bo i te nadprogramowe kilogramy w ilości zdecydowanie za dużej powstrzymują mnie przed szaleństwem. Ale faktycznie kozak czasami się chce odezwać:) I to ciepło za oknem tego ostatniego chciałoby obudzić z letargu:) Dzięki za wspomnienia:) pozdrowienia Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi ogromnie! Bycie w gronie ludzi z podobnymi pasjami i wspomnieniami to wielki przywilej :)
      I widzę, że marzenie o szafie pełnej cudów nietuzinkowych, z duszą nosimy w sobie niezależnie od wieku i wagi. Może warto coś z tym zrobić :)

      Usuń
  5. HAHAHA: zamiatać warkocze" !!! cudne :D
    na razie tylko tyle, resztę przetrawię na spokojnie, bo bardzo mnie ujęło, a ja tylko usiadłam do kompa przelew puścić...
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a jak to inaczej nazwać :)))
      Cieszę się, ze Ci wpadło w ucho!
      I tylko błędu w przelewie przez to nie zrób ;)

      Usuń
  6. Ha! Tak to chyba musi być, że jeśli ktoś włosy ma proste, wolałby mieć kręcone - i wicewersja! Dwudziestu kilo nie przyjmę, ale ze trzy, cztery chętnie wezmę, bo dwadzieścia lat temu grawitacja była jakby słabsza, a teraz czymś przydałoby się wypełnić nieco wiotkie kontury tu i ówdzie. Ten kij ma, niestety, dwa końce. Żeby było sprawiedliwie!
    Ha, ha! Jak to z tymi prostymi i kręconymi włosami bywa - w "nagrodę" za to, że moda mnie nigdy nie interesowała (za to detal krawiecki i surowiec owszem, od dzieciństwa) moja praca przez wiele lat miała związek z modą, czasem nawet bliski. Może dlatego żaden "dyktator" nie miał szans mi niczego podyktować. Ja lubię wygodnie, podobnie jak większość projektantów i stylistów na co dzień (to nie jest lekka praca!). Ale, chociaż już zupełnie nie muszę, pozostał mi nawyk oglądania nowych kolekcji, wciąż od marca oglądam przyszłą jesień/zimę, a od końca sierpnia już szukam następnej wiosny/lata. I na tę przyszłą jesień/zimę w prasie już się we mnie jakiś diablik śmieje, bo czarne na czarnym słabo wychodzi nawet na kredzie, a brązy na zdjęciach zawsze wyglądają gorzej niż kupa, nie tylko na kredzie, w masówkach drukowanych na papierze toaletowym, dla których technicznie zdjęcia muszą być dużo lepsze i merytorycznie znacznie bardziej dosłowne - też. Będzie śmiesznie!Już czekam i się niecierpliwię, jak będą wyglądać jesienią i zimą sesje w US Vogue (bo ja jednak jestem trywialnie przywiązana do tego tradycyjnego "wzorca bez wzorca"!):)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak! Albo bierzesz 20, albo nic :)
      Zycie to nieustające pasmo niespodzianek. Nigdy nie marzyłam o pracy w korporacji, nie planowałam wyjazdu, nic nie wiedziałam o przędzeniu... że o mieszkaniu na wsi nie wspomnę.
      Ale jestem już w tym wieku ( wiesz ;), że kompleksów mam niewiele, a nowych nie hoduję. I całkiem poważnie myślę, że Ci którzy nie żyją swoją pracą 24 godziny na dobę, nie międlą tego, co w niej się stało, umieją popatrzeć na to,co robią nieco z boku, są znacznie, znacznie lepsi niż Ci, którzy i życie, i pracę, i pasję skupili w jednym miejscu. Więc brawo dla Ciebie :)
      Niewiele rzeczy robi na mnie wrażenie, ale te zestawienia tak i stąd wspomnienia. I może nawet jakoś je przełożę na swoją szafę :)

      Usuń
    2. Nie, 20 nie mogę wziąć, kręgosłup i kolana nie wytrzymają.
      W "karierze" najdziwniejsze jest moim zdaniem to, że się człowiek najpierw nie orientuje nawet, że ją robi, a potem, kiedy się już zorientuje, że z punktu widzenia innych to może być "kariera", to mu już to dobro tylko ciąży. Jednak kiedy się od tego uwolni (jeśli ma odwagę rzucić dobrą pensję w diabły), to mu czegoś brakuje. Chyba przymus z zewnątrz wiele życiowych braków rozgrzesza.
      Z tych kolekcji Les Copains (obydwu) ja bym niemal hurtem adoptowała "góry"; spódniczki i sukienki nie dla mnie ze względu a to na długość, a to na "wąskość". Cygaretki cudnie z tym wyglądają, nawet krótsze, ale ja pół życia spędzam w przykucu albo siedząc na jednej nodze - wyobrażasz sobie te cygaretki nawet po jednym takim "zasiadzie"?

      Usuń
    3. Mądrala :) Nie myśl sobie, takich 20 kilo więcej nie wytrzmują niczyje kolana.A jak się jeszcze lubi siedzieć na podłodze , po turecku i się człowiek zapomni to może tak zostać do rana :)
      Masz rację z tą karierą.Do rzucania pracy trzeba dojrzeć i odpowiedziec sobie na bardzo poważne pytania. Jeśli oszukuje się odpowiadając, pobudka będzie koszmarem.Zmienia się wszystko. I dlatego nieustająco dziękuję Najwyższemu, że mnie oświecił i dał odwagę :)
      Niestety, rękodzielnicze zajęcia wykluczają cygaretki...ale widzę, wiedzę oczami wyobraźni jak w nich wstajesz :)

      Usuń
  7. Obejrzałam sobie kolekcję,powiem że z przyjemnością którą psuł mi jedynie widok anorektycznych ramionek niektórych modelek.Wiele ciuchów chętnie bym przygarnęła....w latach 70-90:))Najbardziej mi żal spódnic ołówkowych,jak ja je kochałam:))Ech,wspomnienia:)Teraz to głównie wygoda i nieustanne,jak dotąd bezowocne, poszukiwanie tego swojego stylu.A najtrudniejsza jest akceptacja faktu,ze się już bardziej Wenus z Willendorfu niż z Milo przypomina:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Tonusiu, trochę strasznie się te patyczki ogląda. Pewnie jesteśmy nieprzyzwyczajone, choć ja chyba nigdy nie przywyknę.
      Co do stylu, to powiem Ci, że się zaparłam. Poczytalam, co wielkim wiolonczelom takim jak ja się poleca, choć stylizacje jakie widziałam raczej mocno pańcowate były, przerabiam je na artystyczną modłę. Powycinałam obrazki, opoopisywałam i może niebawem zacznę realizować.Trochę dla samej siebie brakuje mi czasu, ale z drogi nie zbaczam :)

      Usuń
    2. No to powodzenia Basiu:))

      Usuń
  8. Dziewczyny oglądajcie modelki w rozmiarze 44 u Eleny Miro i zaraz będzie miały lepsze samopoczucie. Krągłe jest piękne. Przeczytałam, obejrzałam i przypomniałam sobie, jak prułam sweterki rodziców i przerabiałam na cudne ażurowe sukienki wzbudzające sensację i jak te biedne czasy iskrzyły kreatywnością i z czegokolwiek wyczarowywało się cudeńka.
    Podglądam blog, bo wróciłam po trzydziestu latach do dziergania i coraz bardziej mnie to wciąga i już tonę w wełenkach i ciągle mi mało.
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, masz rację! Kiedy widzi się takie modelki, świat wydaje się taki naturalny. Dziękuję za namiary.
      Podobnie jak Ty,mam wrażenie, że fakt iż dziś można kupić więcej niż w latach 80-stych, w wielu zabija kreatywność i radość tworzenia.
      Tym bardziej cieszy, że robótomaniaczek przybywa :)

      Usuń
  9. Doprowadziłaś do tego, że obejrzałam pokaz mody - po raz pierwszy w życiu! Istnieje duże prawdopodobieństwo, że był to też raz ostatni :-P. Najbardziej podobała mi się... muzyka :-D.
    Czuję wielki sentyment do lat 80. ubiegłego wieku. To czas mojego dzieciństwa i przez to z pewnością funkcjonuje w mej pamięci nieco odrealniony i wyidealizowany obraz tamtych lat. I pewnie też dlatego (ale nie tylko dlatego) urzekło mnie zdjęcie dziewcząt na ławce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upsss :)
      Nie chciałam, nie chciałam.

      A ja żałuję, że czas moich pierwszych miłości, świadomych decyzji i tworzenia się mojej osobistej niezależności przypadł na lata osiemdziesiąte. Oczywiście mam do nich snentyment, ale... wolałabym żeby się nie powtórzyły, chyba że w modzie :)

      Usuń
  10. Od trzech lat niczego prawie nie kupowałam, czekając jak schudnę (mieć tak tylko 10 kg "więcej" ...). Szafa tak pusta, że kilka rzeczy muszę kupić. I tu problem, bo sklepy pełne czegoś co w czym ja nie tylko źle wyglądam, ale i się źle czuję. Taki COS ... Na razie szukam pomysłu na to jak nosić te lata i kilogramy.
    Inna sprawa, że na warszawskiej ulicy nie widać za bardzo, tych którzy z sukcesem znaleźli pomysł na siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale.
      Dla takich jak ja, dużych - w sklepach przewidziano worki. Zostaje mi styl własnej babci albo " z tyłu liceum, z przodu muzeum". Szukam więc czegość, co będzie tylko moje . Póki co, szafę mam pustą - więc się nie martw, żeś sama. Nie! Mam swetry, ale skoro wiosna nam w zasadzie odpada, odpada również pokazywanie się w tej części garderoby,jaką sobie naprodukowałam :) I znowu doopa z tyłu :)
      Powiem Ci, że w Pradze, przez wiele lat jakie tam spędziłam nikt mnie swoim wyglądem nie wbetonował w chodnik.Tu, na francuskiej wsi też .Ale już kiedy pojadę do miasta,ot takiego mniejszego od Wrocławia z dwoma liniami metra...mam wrażenie, że większość wydaje całe swoje pensje żeby dobrze wyglądać... i niech mnie... wyglądają nieziemsko!

      Usuń
  11. Ja co prawda pokazów mody nie śledzę, ale ten komplecik z pierwszego Twojego zdjęcia to dziś nosiłabym dumnie i z radością ;) jest bombowy :) chyba muszę się porozglądać za takim porteczkami :) a jak nic nie znajdę (a z moim wzrostem to bardzo możliwe) to spróbować uszyć, no a co do modelek, jak ja je oglądam to mam ochotę je nakarmić :P
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń