piątek, 9 grudnia 2011

3.


Szkłem dupy nie utrzesz – rozważania o wełnie i pogodzie w Normandii
Normandia to kraina deszczu – tak było napisane, jak szukałam gdzie jadę. Pada tu często i dużo – prawda. Jestem drugi tydzień i padało codziennie, czasem po kilka razy. W prognozach się nie mylą. Jak mówią, że będzie lało – to leje ;) Mam cerę, jakiej nie miałam będąc trzydziechą. Z przyjemnością zaczęłam się mizać po gębie ;) Teraz przydałoby się coś na opadanie i może też jest, tylko jeszcze  nie odkryłam.  Dodatkowo zamierzam zaopatrzyć się w miejskie kalosze, choć  obserwuję, że nie tylko nie ma ich w sklepie, ale i też nikt ich nie nosi . Być może  moda na „ kalosz „ jeszcze na moją prowincję nie dotarła (bo w świecie jest ona bardzo na topie. Sama widziałam – na oczy moje, szare i własne, jak w Warszawie gwiazdy biegały w gumiakach vel wellingtonach  vel kaloszach D&G aż miło ), a być może jest jednak niesłychane łazić w kaloszach po francuskim, uroczym miasteczku ;) Ja, będę – bo to  niezłe spa.



Lażenie po mokrym przyniosło  wełniane  wnioski. Póki co, najlepszym ubraniem jest cienka,  nieprzemakalna, kureczka i  wełniany lub  alpakowy sweter. Szale świetnie chronią przed wiatrem, a te wielkie, mogą z powodzeniem pełnić funkcje  poncza. Mokre od deszczu lub wilgotne od wiatru odzyskują całą swoją urodę.  Dotychczas  dość często, by odświeżyć wyrób wełniany trzymałam go na parze lub czekałam na mżawkę, a potem suszyłam. Już nie muszę. Mam wrażenie, że znalazłam miejsce dla wełny wyjątkowo przyjazne. Wszystko,  co założyłam z wełny, odzyskało blask nowości bez prania , zmiękczaczy i super płynów ( nie bójcie się – prać też piorę ;)).
Niestety, nie da się tego powiedzieć o produktach z dodatkiem akrylu. Co by nie robił, na deszczu wyglądają jak zdechłe jamniki. Nieprzyjemnie przylepiają się do ciała i chłodzą aż miło. Mokra wełna, czy alpaka grzeje i to nie są żadne czary tylko jej właściwości.

Wiem, w jakim celu dodaje się akryl do wełny i wiem jakie są powody ( te nieekonomiczne również ), dla których po akryle sięgamy. Ciągle jednak ich nie znoszę. I bardzo podoba mi się ruch, jaki pojawił się na blogu needled ( Joasiu z j'adore , jeszcze raz dziękuję, że pokazałaś nam ten blog!), w którym propaguje się nazywanie rzeczy po imieniu,  wełna – to termin zarezerwowany tylko dla włókien owczych. Może to i rygorystycznie, ale podpisuję się rękami i nogami.  Już mam chyba trochę dość tej poprawności politycznej, obchodzenia rzeczy i zjawisk i szukania dla nich eufemizmów.  Mam Przyjaciela, z którym lubimy w takiej sytuacji mówić „ Nie nazywajmy szamba perfumerią”.  No właśnie, nie nazywajmy.  A i producenci tanich sweterków niech w końcu przestaną  „ trzepać na nas kasę „ i niech zaczną pisać prawdę. Nie Wool – 100% Akryl, tylko 100% Akryl , bo ludzie zaczynają wierzyć, że akryl to wełna…
Nie obrażajcie się użytkownicy akrylu, nie oceniam.
To prawda, że taka 100% wełna wymaga zachodu. Trzeba na nią dmuchać i chuchać a ona ciągle jest tylko wełną. Trzeba wietrzyć, nawilżać, do swetrów wkładać podpaszki ( nie mylić z podpaskami – choć działanie podobne), golić, trzepać, dbać i przeglądać, modlić się żeby się nie sfilcowało, nie ciągnęło, nie przekręciło, ale moim zdaniem, każda chwila w takim odzieniu warta jest tego zachodu. Moim zdaniem, bo zdania bywają różne.



Odwiedziłam, z wielką przyjemnością,  wspominane wcześniej pasmanterie. Zrobiłam zdjęcia. Pogadałam. Jedna z Pań ze sklepu La Fabrique ( sklep  posiada własną stronę na facebooku ) mówi świetnie po angielsku, zakupiłam  u Niej cudną 100% alpakę z Peru, namiziałam się różnymi Phildarami i polazłam do  drugiej ( pasmanterii ),  gdzie nabyłam   piękne koniki  i gdzie nieodmiennie zachwycają mnie kolory DMC Perl każdej grubości. Pomimo mocnych ograniczeń językowych ( znam na razie tylko parę francuskich zwrotów, ale zapał mam wielki) obgadałyśmy ofertę Bergere, swoją miłość do dziergutek i wymieniłyśmy się adresami blogów J
W Veronon ruch w obu sklapach  jest duży. Jak na takie miasteczko, powiedziałabym, że po zbóju. Po zdjęciach widać, że jedna  z Właścicielek postawiła na haft wszelaki, ale obie nie zasypują gruszek w popiele. 
Podoba mi się tu J Nawet jak już wyprowadzę się na te swoje pola ( 17 podpisujemy umowę – hura za chwilę świat stanie się normalny J)) ) do Vernon  będę przyjeżdżała z przyjemnością.





P.S.
Ograniczenia netowe trwają L  Udaje mi się Was czytać off linie. Niestety, bez możliwości komentowania, ale jestem  obecna i na bieżąco J

18 komentarzy:

  1. Jakie to wspaniałe, że wszędzie są pasmanterie ...
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię ciągłego deszczu, moja córka osiedliła się w Szkocji i ciągle żałuję , że to nie słoneczna Hiszpania, może częściej bym Ją odwiedzała. Pisz jak najwięcej , tak lubię Cie czytać Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli jak na razie same pozytywy! *^v^*
    Kocham deszcz, mogłabym tam mieszkać. ~^^~ I zgadzam się z kwestiami nazewnictwa - strasznie mnie wkurza, kiedy w pasmanteriach internetowych lub sklepach z tkaninami wchodzę w kategorię "wełna" a potem okazuje się, że tej wełny w motkach lub tkaninach tylko kilka procent, wrrrrr!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. No to Normandia i ja byśmy do siebie nie pałały ciepłymi uczuciami. Deszcz w ilościach nieumiarkowanych działa na mnie depresyjnie, ja słońcozależna jestem. Co do szlachetnych wełen i akrylu i pisania prawdy to jestem czterema łapami za. Przy czym sama z akrylu i mieszanek robię, znam ich wady i zalety, ale nadużywanie słowa "wool" mnie mierzi. "Wool" to musiał kiedyś latać na czterech kończynach po trawce, amen.
    Za podpisanie umowy trzymam kciuki (sami już jesteśmy po bliskich kontaktach z notariuszami, raz podpisując cyrograf sprzedaży starego i wczoraj - oficjalnego nabycia nowego).

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję że przybliżasz świat tym którzy siedzą na swoim ojczystym zadupiu ;)czytam Ciebie z wielką przyjemnością i poznaję w ten sposób nowy kraje i obyczaje tam panujące :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaopatrzone te sklepy jak sie patrzy.Musze sie przyznac,ze nie znalazlam jeszcze takiego sklepu w Rzymie.No coz, tu mamy na kazdym kroku sklepik,w sklepiku skosnooki pan lub pani i wszystko za grosze.Niestety-stety?
    No i oczywiscie masz racje-welna to welna a nie akryl.
    Pozdrowienia ze slonecznego wciaz i cieplego Rzymu-tak przez chwilke to nawet Ci zazdroszcze tego deszczyku,bo lubie kiedy pada.godlesia

    OdpowiedzUsuń
  7. O i jeszcze coś o wełnie nowego dla mnie. Dzięki Ci Basiu za wieści, kolejna kraina bliższa. A dzięki deszczu można zamknąć się w domu pieleszach i dziergać, czytać, słuchać i ... jeszcze cerę mieć ładniejszą ...
    Ale jednak słoneczka częstszego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tym nazewnictwem i pisaniem prawdy podpisuję się obiema ręcami. Dodatkowo ludzie nie mają jeszcze pojecia, że wełna może być mięciutka i milutka, cały czas pokutuje przekonanie, że jak wełna to szorstka i drapie. Sklepy zaopatrzone cudnie, oj pobuszowałoby sie na tych półkach. Deszczu nie zazdraszczam chociaż gorąca też nie lubię. Z drugiej strony to idealne warunki aby zaszyć się z robótkami w domku. No ia ta cera nieskazitelna... I włóczka odświeżona... Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu, jak miło Cię znów poczytać,a zdjęcia superowe,chętnie bym tam pobuszowała.Masz racje we wszystkim co napisałaś.Od lat poprawiam tych co nazywają wełną każdą nitkę,ale niestety nadal takich spotykam.Ale i tak wełna rządzi;-))))
    Gratuluję cery,na "opadanie"podobno gimnastyka twarzy i oklepywanie jak dowiedziałam się ostatnio.Miałam w rękach książkę Evelyne Gauthier-Pieuchot"Palce przywracają młodość twarzy" Na razie testuje.
    Przesyłam buziaki i trzymam kciuki za dobre rozwiązania!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, no właśnie! Wspaniałe, ale żeby nie zanikły koniecznie trzeba w nich robić zakupy .

    Beatko, ogromnie mi miło, że do mnie wpadasz. Nie jestem dobrą pisarką, tym bardziej cieszą mnie Twoje słowa. Dzięki :)

    Brahdelt, jesteś jak mój syn ;) On też kocha deszcz i japoński. Lubię wodę, ale tę z nieba jakby mniej. Mimo to nie przeraża mnie, że muszę się z nim zaprzyjaźnić. Walka z własnymi słabościami to jest dopiero coś ;)

    Intensywnie Kreatywna, z tym deszczem mam tak jak Ty, ale skoro dostałam go w pakiecie z takimi sklepami , muszę go pokochać. Podobno jak się chce, można. Obserwuję Wasze zmagania z Rogiem Renifera – barokowe lampy są cudne! No i rozumiem walkę o net. Nie poddawaj się, do ostatniej minuty :)

    Aniu, to ja dziękuję, że wpadasz i chcesz czytać :)

    Godlesiu, to znak naszych czasów. Masz rację, niewiele jest takich miejsc jak te, które pokazałam. Mnie samą zatkało . Teraz stało się jasne, dlaczego przypadła mi ta część Francji ;)

    Krysienko, cieszę się, że znalazłaś coś dla siebie. Ściskam Cię mocno – bo pewnie zabiegana jesteś po uszy :)

    Edi , no właśnie o ileż życie byłoby prostsze. Przecież prawda nie oznacza braku kultury, a napisanie akryl nie deprecjonuje produktu. No i z tym drapaniem – masz absolutnie racje. A pasmanterie są po prostu wspaniałe i choć większość tych wełen mogę sobie zrobić , i tak gdybym mogła , kupiłabym wszystko, co w nich jest :)

    Marylko, czytaj testuj i pisz koniecznie! Szczerze przyznaję, że w każdej pasmanterii tracę rozum, ale w tych, straciłam i serce ;) Coraz częściej mam też wrażenie, że nadużywanie różnych terminów staje się groźne, zjawiska dziwaczne stają się normą, a to co tradycyjne bywa ośmieszane i piętnowane jako zaścianek. A ja tak nie chcę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię jak pada, ale pod warunkiem że nie muszę wychodzić z domu. Deszcz za oknem a ja w domu to same mniam ...
    Akryli nie lubię z założenia (mają dla mnie coś z wełny szklanej, ale za mechaceniem też nie przepadam, W poszukiwaniu wełny doskonałej skręciłam w stronę superwash - tzn,. kupiłam taką na próbę. Zrobię sweter i zobaczę jak się nosi.

    OdpowiedzUsuń
  12. To trafiłaś na klimat dość podobny do tego, w którym ja mieszkam. Kurteczka przeciwdeszczowa i kalosze były niezbędnym zakupem. Pomykam w gumiaczkach chętnie i jestem w tym odosobniona. Tubylcy mają buty pewnie z jakimiś membranami, cudami, albo im mokre buty nie przeszkadzają. Ja tego nie znoszę.

    Same plusy u Ciebie, cera świeża, sweterki również, bez dodatkowych zabiegów. Zaoszczędzisz trochę czasu na inne czynności :)

    A magia pasmanterii wypełnionych po sam sufit nitkami o szlachetnym składzie jest ogromna. Będę do tego tęsknić po powrocie do Polski. Niestety :(((

    ... a co do poprzedniego wpisu (zaskoczyłaś mnie, nie sądziłam, że się tak szybko pojawi)...

    cierpliwość jest tu bardzo pożądana, podobnie jak małe zwrotne samochody (łatwiej znależź miejsce parkingowe i jest mniejsza szansa na przytarcie).

    Pozdrawiam i przepraszam, że się tak rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam. Pasmanterie boskie , Francja cudowna , nawet deszczową pogode w pakiecie warto miec... Dzieki Tobie dowiedziałam sie jaka to przyjemnosc dziergac z wełny. Udziergałam ostatnio córce komplet czapka , szalik- baktus i mitenki , kolor cudo uzyskany we własnej kuchni, połaczenie brazów i różu. Pokutuje nadal stereotym , ze wełna gryzie , ale 100 % wełny ciezko porównać z "góralskimi swetrani" , a to jest to,co wielu wie o wełnie. Kilka lat temu mój maż w akrylowej czpce odmroził sobie czoło , wilgotny akryl zamarzał mu na czole. Pozdrawiam . Inka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystko to prawda o akrylu 100%. Dodam jeszcze, że ja czuję jego smród, chociaż Panie i deo i perfum używają, a sweterek pluskany jest w lenorze. Jedynie w dodatku niedużym, w czymś z dala od ciała ma prawo bytu.

    Deszcz polubiłam od kiedy mi sufit nie przecieka. Ale mokry spaniel nie jest przyjemny niestety.

    OdpowiedzUsuń
  15. mam jedno wełniane ponczo, co jak dostanie trochę wilgoci, to wali jak kierdel owiec... na sucho też lekko zalatuje, a ma już ponad 10 lat i prane było na lewo i prawo ;)

    Basia, z chatą Wam leci szybciej niż nam! oj, jak ja bym już chciała powiedzieć, że "świat stanie się normalny"...

    I takie pasmanterie do pomacania i pogadania mi się marzą; jedna taka była, to się z mieściny mojej wyniosła :/

    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kalino, rozumiem, rozumiem. Nie lubię deszczu, ale jak pakiet, to pakiet ;)
    Naczytałam się przy przędzeniu, że mechacenie to niestety, cecha owczego włosia. Jednym owcom włosie się mechaci, innym nie. Oczywiście, nie bez znaczenia pozostaje obróbka. Wełny miękkie i lekko skręcane, będą się mechacić nawet wówczas, gdy użyje się
    „ zdrowego” runa. Nie ma na to jakiejś specjalnej rady choć pomysł z superwash może być trafiony.
    PoleGole wyszło Ci po prostu genialnie i nawet jak się mechać - strzyż i noś :)

    Rene, no bo my od siebie niedaleko, to i pogodę mamy podobną. Zrobimy sobie kaloszowe party :) Jakoś nie wierzę w specjalne obuwie na deszcz Belgów, czy Francuzów. Im to po prostu nie przeszkadza! A komentarze pisz sobie jakie chcesz i się nie wydurniaj z przepraszaniem :))

    Inko, wpadaj, oglądaj, dziergaj, komentuj:) Bardzo dziękuję za miłe słowa. Ogromnie żałuję, że w Polsce wełna ciągle jest kojarzona z niechlubnymi swetrami góralskimi albo odpadkami z Kowar, których przeznaczeniem były dywany. Razem mamy szansę to zmienić :)

    Aniu, wiem jak to jest. Całe lata latałam z psem, a potem za psem … Deszcz na parapecie doprowadzał mnie do szału ;)

    Agu, sama tego nie lubię! M ma wełniano - jedwabny pulowerek, trzeci rok nad nim pracujemy i nic. Sweter zmienia zapach, jak tylko rośnie wilgotność w powietrzu! To musiały być wyjątkowo dzikie i ekologiczne jedwabniki ;)
    Sprawa domu to działanie wszystkich Waszych kciuków, Aniołów i Opatrzności. Idzie jak po sznurku. Trzymam kciuki za Wasze, będzie dobrze i się nie denerwuj !

    OdpowiedzUsuń
  17. Fanaberio - właśnie dzięki Tobie (choć nie tylko) przekonałam się, że wełna to niekoniecznie upiorne gryzienie. Właśnie kupiłam włóczkę (na razie nie wełnę) z 40% wełny i dłubię szal (to też dzięki Tobie). Miałam przykre doświadczenia z wyrobami "góralskimi", które gryzły nawet przez flanelową koszulę! Myślę, że będzie ciąg dalszy (zobaczymy tylko jak z uczuleniem :-( )

    OdpowiedzUsuń
  18. Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój post. Na temat wełny słowa 2: wełna to wełna, a nie jakieś tam mieszanki. Sama nienawidzę akrylu, bo to nic naturalnego, szczypie, drapie i nie grzeje, a w sweterku to sama przyjemność ,jak się ciepełko rozchodzi po plecach od włókiem tylko naturalnych, a nie jakiś tak sztuczności. Doceniam to szczególnie w moim / od niedawna/ regionie Francji, bo to i góry i wilgotność osobliwa. Serdecznie pozdrawiam i liczę po cichutku na znajomość na obczyźnie. Ciepełka życzę Aga

    OdpowiedzUsuń