środa, 3 kwietnia 2013

47.




I co dalej?

O praniu runa raz jeszcze.

O tym, jak je prać, napisano  naprawdę wiele. W Internecie dostępne są nie tylko wskazówki, ale i zupełnie bezpłatne filmy. Ja, chciałabym podzielić się z Wami metodami , które warto zastosować do prania pojedynczych  loków run szczególnie szlachetnych oraz w sytuacjach,  w których od samego początku wiemy,  że będziemy potrzebować włókien ułożonych  jak najbardziej równolegle.  Wiadomo też , że rasy merynosowe przy czesaniu mają skłonność do zbijania się w coś, co po angielsku określa się „nepps” , tak więc,  im mniej jest zmierzwione, tym łatwiej  je wyszczotkować nie tracąc zbyt wiele.
 


 Świeżo ostrzyżone runo


Moje runo jest mocno posklejane na końcach ( cecha rasy rambouillet ), bardzo bogate w lanolinę, która powoduje, że kurz i trawy łapią się tego całkiem mocno. Muszę to wszystko sprać. Runo, jakim dysponuję, to merino o wyjątkowej miękkości ( nie ma więcej niż 20 mikronów), muszę więc pamiętać, że jeśli teraz wrzucę je do gara, wypłuczę kilkakrotnie, a potem wypiorę, to niestety, otrzymam stertę puchu, z którego po wyczesaniu,  stracę naprawdę sporo.  W związku z tym wybieram  pranie we wrzątku, w lnianych pokrowcach, a następnie, po ich wystudzeniu, dopieranie końcówek  w zimnej wodzie.


Metody tej  nauczyłam się od Margaret Stove i Judith McKanzie. Każda ma swoje tricki i preferencje. Żadna z Pań ( na kursach, jakie mam)  nie dysponowała naprawdę brudnym runem, więc im sam wrzątek wystarczał. Z moim rambouillet’em tak łatwo nie będzie, czekają mnie godziny żmudnej pracy.


Przy praniu runa nie polecam wrzucania wszystkiego do wiadra ,moczenia i  płukania. Zresztą bez względu na metodę,  nie polecam prania dużych ilości nigdy. Jeśli runo jest świeże będzie zawierało  żywe drobnoustroje, jeśli do tego ma dużą ilość lanoliny niełatwo się jej będzie pozbyć ( zwłaszcza w zimnym praniu ). Jeśli długo leżało, zazwyczaj jest sztywne i bywa, że się łamie  uszkadzając włos.  Mnie na wszystkie te kłopoty pomaga  gorące,  a potem zimne pranie.


Do prania potrzebujemy:

płynu  do mycia naczyń *

mydła,

wrzątku,

lnianych lub bawełnianych ściereczek ( może być pocięta stara poszwa) lub  wąska plastikowa siatka do owoców,

dwóch, niedużych naczyń ( miski, pojemniki ).

* do włókien pozbawionych lanoliny używamy łagodnych środków do prania


 Układanie loków na ściereczce.

 Zawijanie ściereczek.

 Wkładanie ściereczek z lokami do gorącej wody.


 Pozostawienie loków do namaczania.


 Dopieranie końcówek loków na zimno.


 Porównanie: lewa strona wyprany lok, prawa - brudny.

 Czyste, wysuszone loki.
  

Opis metody.


1 1.   Na każdą ściereczkę (lub do kawałka siatki) kładziemy pasmo owczych loków.

2 2.   Ściereczkę zawijamy jak krokieta/ w kopertę , a  siatkę związujemy.

3 3.  Do pojemnika wlewamy gorącą wodę ( 80-85 C)  oraz dużo płynu do mycia naczyń.

   4.  Wkładamy do wrzątku nasze koperty. Ponieważ pojemnik jest mały , nie wkładajmy  ich za dużo. Polecam 3-4 koperty.

5 5. Zamaczamy wszystko dokładnie i zostawiamy na 15 – 30 min. Wszystko zależy od tego jak brudne runo mamy.

6 6. Wyciągamy koperty, rolujemy i wykręcamy. Woda jest wciąż gorąca.

7 7. Płuczemy w gorącej wodzie. W tym płukaniu nie chodzi o pozbycie się płynu , ale częściowe przepłukanie. Ponownie rolujemy i wykręcamy.

8 8. Odwijamy koperty i płaskie loki układamy na ręczniku.

9 9.Jeśli loki były bardzo brudne, tak jak u mnie i końcówki ciągle są ciemne, czeka nas jeszcze jedno pranie. Zimne!

   10. Do naczynia nalewy zimną wodę.

1 11. Wkładamy do niej loka trzymając mocno za czystą końcówkę
   12.  Lekko odsączamy, przenosimy na kostkę mydła i mocno pocieramy brudnymi końcami.   Nie gładzimy, tylko energicznymi ruchami pocieramy lokiem o mydło.

1 13. Przenosimy lok do  wody i płynnymi ruchami płuczemy. Odsączamy , ściskając lok w ręku.
   14. Płuczemy w drugiej misce, poruszając również lok płynnymi ruchami. Odsączamy i kładziemy do wyschnięcia.




 Suche loki & próbka. Gotowa nić jest miękka i jak na merynosa błyszcząca!

Uwagi:

Loki po takim praniu mają ciągle na sobie dużo detergentu  – to dobrze, przyda się przy farbowaniu ( barwnikami syntetycznymi, naturalne barwienie wymaga dokładnego wyprania i wypłukania runa ) .


Trzymanie loków w gorącej wodzie pozwala rozpuścić lanolinę, choć nie usuwa jej całkowicie. Do tego potrzebny jest bardzo poważny , chemiczny proces.  Jeśli nie jesteśmy uczuleni na lanolinę to takie pranie  w zupełności wystarczy. Lanolina  dobrze działa na wełnę.


Wodę do prania i płukania kopert musimy wymieniać za każdym razem. Nie wylewajmy jej do rur kanalizacyjnych. Poza lanoliną, piachem wylewamy też owcze kłaki, które mogą skutecznie jeśli nie nam,  to sąsiadom, zatkać odpływy. Jeśli jednak uważamy, że u nas to się nie zdarzy, wlewajmy po takich czynnościach do rur, środki żrąco - dezynfekujące. Oczywiście, nie wolno takich płynów używać, jeśli ktoś przy domu posiada,  biologiczne oczyszczalnie ścieków.


Pranie runa polecam wiosną i latem na świeżym powietrzu. Wodę z detergentem można wylać np. do studzienek ściekowych albo w miejsce, gdzie niczego nie uprawiamy.

Jeśli runo było mocno zabrudzone i pranie gorące nie zmyło wszystkiego, możemy dokonać kolejnych  zimnych prań.  MUSIMY TYLKO POCZEKAC AŻ RUNO WYSTYGNIE!


Duża ilość detergentu zabezpiecza runo przed szybkim  filcowaniem. Przy gorących kąpielach, wkładaniu i wyjmowaniu  to ważne.

23 komentarze:

  1. Basiu Ty jesteś jak ZŁOTO, albo nie jak ZDROWIE (bo ono cenniejsze)....

    i co ja mam CI na pisać, zwykłe DZIĘKUJĘ to chyba za mało....

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo dziękuję :)
      Myślę, że ile prządek, tyle sposobów prania.
      Pranie w ten sposób całego 2-3kg błamu byłoby szaleństwem,ale te najcenniejsze loki, po prostu warto. Na szal z merino nie potrzebujemy kilogramów, a max.200 gram. Runo tak "obrobione" zachowuje cały swój urok, ma blask nawet wówczas,gdy jest go niewiele.No i późniejsze czasanie nie jest tak kłopotliwe.

      Usuń
    2. Ręczne pranie runa, tak czy siak trochę pracy wymaga, ja do tej pory prałam właśnie w porcjach 1- 2 kg, ale po Twoim poście widzę, że ten sposób sprawdzi się i zamierzam w ten sposób uprać suri (po małej próbce, przędzenia na brudno mi się odechciało) ... a rozłożenie całego procesu na małe kawałeczki, ułatwia sprawne suszenie, zwłaszcza jak się ma maciupkie mieszkanko, jak ja....

      Usuń
    3. Aniu, doskonale rozumiem ! Też tak robię. Po pierwsze nie przeraża mnie, że tyle prania na mnie czeka, po drugie łatwiej mi nad tym zapanować i czas temu poświęcony odpłaca mi się w przędzeniu. A ja wolę przy paniu czyścić runo, a przy przędzeniu po prostu kontemplować :)

      Usuń
    4. W sumie tę suri zaczęłam prząść na brudno, bo bałam się prać tych długich kudłów ( że się skołtunią i nie zapanuję nad nimi) ale to się na nitce odbija, posklejane włoski powodują, że nić jest nierówna.... brudne łapki i wielokrotne pranie włóczki jakoś bym przebolała.... a teraz wypiorę sobie Twoim sposobem najładniejsze partie loków, a to co i tak skołtunione, będę prała bez ceregieli

      Usuń
    5. Aaaa, tak :) Do loków suri to idealne rozwiązanie. Ja również nie lubię prząść brudnego runa i podobnie jak Ty uważam, że gotowa nitka na tym traci.

      Usuń
  2. Dzięki za dokładny wykład i to w punktach - jako umysł ścisły, tak rozumiem najlepiej.

    Czy dobrze zrozumiałam: to drugie pranie końcówek, w zimnej wodzie, to robimy dopiero wtedy gdy runo ostygnie, tak?

    Zainteresowała mnie też kwestia detergentu przy farbowaniu chemicznymi farbami. Czy to prawda, że jak zamoczę np. czesankę w detergencie (ja moczę w occie), to lepiej będzie się farbowało? O to chodzi? No i co z tym octem, dodawać wówczas czy nie?

    Pozdrawiam serdecznie
    Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko, mam skłonności do rozgadywania, zagadywania i didaskaliów, więc tylko opisy w punktach ratują mnie przed chaosem. Wbrew pozorom mojemu humanistycznemu umysłowi też to dobrze robi :)

      Zrozumiałaś doskonale. Dopieranie końcówek jest już na zimno. Czasem, kiedy runo nie jest tak tłuste i brudne, nie jest koniecznie.

      A co do frabowania. Zawsze moczę wełnę lub czesankę w detergencie. Nie wlewam go dużo - parę kropel, a jeśli mam runo prane tak jak w opisie,nie dodaje go w ogóle tylko moczę. Ocet dodaje do roztworu z farbą i taką mieszankę wylewam na to,co chcę farbować.

      Usuń
  3. Zachowam sobie tę instrukcję na dysku z nadzieją, że kiedyś mi się przyda, dziękuję :). Zdjęcie loków po praniu przypomina rafę koralową :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję.
      Trzymam kciuki,żeby kiedyś się udało. To oczywiście tylko jedna z metod, jakie prządki stosują. Wymagająca, ale za to później, przy czesaniu i przędzeniu możemy skupić się na tym, co robimy, a nie na tym,z czym musimy walczyć :)

      Usuń
  4. Ależ to pracochłonne i skomplikowane! Podziwiam Twoją wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, dziękuję. To pasja i fascynacja pchają mnie, by ciągle się uczyć :)

      Usuń
  5. I wyobraziłam sobie, że dostałam wór runa... chcę uprząść na sweter dla siebie - okruszkiem nie jestem.... matko i córko! pół roku roboty i to takiej powtarzalnej... test na cierpliwość i wytrwałość - medal na koniec się należy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu,można inaczej - szybciej. Wszystko zależy od tego czym się dysponuje.Mnie udało się z rambouilletem i po prostu szkoda mi każdego grama.Rozmiar nie ma znaczenia( przecież wiesz, że ja kruszynką nie jestem :), jeśli pierze się kilo lub dwa to na każdy wystarczy :)
      Przyznaję jednak, że tak przygotowane runo zostawiam tylko dla siebie. Po prostu nie ma ceny,za jakie bym je sprzedała :)

      Usuń
  6. O narodzie, nie!!!! Kilogram masz zamiar tak uprać? Po deczku? To ze dwa tygodnie dziesięciogodzinnych dni pracy! Nie!!!!! Szkoda Twego czasu! Nawet dla rambouilletów!
    Właśnie siedzę nad gówniarzerią North Ronaldsay i robię za ręczny szarpak i przebierak w jednym, i to już jest koszmar (jagnię Hebrideana to był syf po praniu, bo bez prania nie dało się dokładnie przebrać - smród nieziemski, ale ten gówniarz NR przechodzi ludzkie pojęcie, to ma właśnie sklejone na końcach loki mimo moczenia wieki i niejeden raz i jest miększe od najmiększej alpaki, więc trochę się złapało razem przy podstrzyżeniach). Ale prałam w porcjach po 250 g, po deczku dostałabym wścieklizny. Podziwiam! Za to w istocie moteczek nie tylko puchatkowy, ale też pięknie połyskliwy, jak nie z merynosa:))) Tak czy owak zazdraszczam okazji obcowania z tą cymesową rzadkością, jaką jest niewątpliwie rambouillet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Wypiorę tak całe runo:) Tylko zastosuję swoją technikę przyśpieszania.
      To, co już nie było takimi ładnymi lokami, miało mniej lanoliny i było zmierzwione już na grzebiecie owieczki wkładam do większych bawełnianych woreczków ( byle jak, byle na płasko), składam w kopertę,przewiązuję sznurem i wkładam do gara. Gotuję przez pół godziny w temp.85C, a potem zostawiam do ostygnięcia. Rozmoczone, ale zimne piorę ile potrzeba. Idzie szybko.
      Ta próbka przekonała mnie jednak, że nawet merino bez specjalnego połysku może go mieć, jeśli od początku do końca będzie się pamiętało, co i jak robić.

      A tych sklejonych końcówek nie zazdroszczę! Widziałam jak Amerykanki je obcinały, by, po pierwsze, ich nie rozplątywać i nie doczyszczać, po drugie,by nie zabarwiały runa na żółto. Mnie szkoda, a ponieważ i tak będę je farbować, mogą być żółte.
      No i czy to nie cudowne, że owieczki są takie miękkie!

      Usuń
    2. Ach, owieczki w ogóle są cudowne, nawet te rogate i bardziej szorstkie. Ja sie wciąż dziwuję, że człowiek nie docenia, jakiego ma w owcy przyjaciela - nie tylko w jedzonko człowieka zaopatruje (serek, mleczko, w dodatku w odróznieniu od krowiego dla wszystkich strawne), ale i w ubranko.
      Tak czy owak trochę się przy tym runku narobisz, nawet techniką przyspieszoną. A od tego gotowania to się końcówki loków otwierają? Ja to owcę moczę po prostu w dobrze gorącej wodzie pół godziny, wylewam, ostrożnie zalewam kolejną porcją gorącej z detergentem, pół godziny i tak do zwycięstwa, zdarzyło się i dwanaście razy. Ino w porcjach niewielkich, do pół kilograma. Tylko z alpaką bawię się trochę bardziej, ale też nieprzesadnie.
      A ten amerykański pomysł z nożyczkami to jakiś horror.

      Usuń
  7. Podziwiam za cierpliwosc!godlesia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie :) To tylko sposób nauki panowania nad sobą :)

      Usuń
  8. Nabrałem ochoty na własne runo. Dzięki Basieńko za instrukcję. Może i ja w końcu dojrzeję do przędzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasieńko, dziękuję :) Przędzenie to piękne zajęcie,masz przed sobą dużo czasu. Z niczym nie musisz się spieszyć :)

      Usuń
  9. Olalaaaaa !
    Dopiero dotarłam do tego posta i kurcze wiem, co schrzaniłam przy moich kłakach. Podejrzewałam po kilkunastu minutach przędzenia, że jednak coś się jeszcze klei, ale bliższa byłam przekonaniu, że źle wypłukałam runo a nie, że w ogóle źle prałam. Owszem, przeleciała mi przez myśl, że pewnie tej lanoliny full było i dalej siedzi, ale szybko tę myśl porzuciłam, bo poprzednia, inna porcja czarnogłówki i merynosa w podobnej metodzie (nie płynem do naczyń i raczej na letnio) się doprała dość dobrze.
    Tyle schrzaniłam ! Bałam się po prostu środka do naczyń, taka prawda.
    Połysk merynosa, to jest coś, co do mnie bardzo przemawia. Chyba niezbyt dobrze zrozumiałam metodę przyspieszania prania i na bank nie wiem, jak pocierać przy dopieraniu końcówek. Domyślam się tylko, ze chodzi o niesfilcowanie. :-)
    U Finextry doczytałam w ostatnich komentarzach, że gdzieś masz post o różnych technikach prania, do różnych technik przędzenia, czy jakoś tak - być może pomerdałam,
    Byłabym tym wpisem zainteresowana również. :-)
    Wielkie dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  10. O rany... toż to huk roboty o.O Rozumiem, że niektóre frykasy szczególnej troski wymagają i że w takiej robocie może nawet da się rozsmakować i pomedytować sobie troszku :)ale osobiście jestem tym onieśmielona.
    I przyznam Ci się, że moja głupia natura, jak widzi, że można robić coś z większym poświęceniem, bardziej od początku niż mój początek procesu sięga (w dzierganiu i przędzeniu jednako) to mi się trochę markotno robi, że wybieram półśrodki, że idę na łatwiznę, jakby to konkurs jakiś był a nie zajęcie, które wykonuję dla czystej przyjemności przecież... Idę otrzeć łezkę i ustawić się do pionu ;)
    A całkiem serio to bardzo Ci za ten wpis dziękuję. Świetnie, systematycznie wszystko opisujesz i dokumentujesz (pięknymi) zdjęciami. Kolejna lektura obowiązkowa :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń