poniedziałek, 1 października 2012

34.

"Normandia” / „ Normandie „




Trochę szal, trochę chusta. Inspiracją było  wszystko, co gromadzę  oglądając tysiące pomysłów . Nie wiem, czy nie ma drugiej podobnej , bo   całkiem niedawno odkryłam, że jedwabna chusta, którą  prezentowałam , pojawiła się wcześniej ( parę dni wcześniej ) na jednym z  zagranicznych blogów robótkowych, blogów, których nie odwiedzam, nie znam, wcześniej nie widziałam. Te same motywy, te same inspiracje,  choć inny sposób wykonania . Być może  we wzornictwie powiedziano już wszystko. 




Skłoniło mnie to jednak do tego, by moja „ Normandia” była bardziej moja i pokombinowałam  z oczkami estońskimi tak, by były nieco inne niż po prostu z wzoru z książki ;) Kształt tego, co zrobiłam jest wyraźnie sierpowaty. Szale nie do końca dają możliwość prezentowania wzoru w poziomie, a  chusty denerwują  mnie wystającym jak miecz , trójkątnym dzyndzlem ;).   
Złapałam się na tym, że wszystkie  chustki zwijam jak apaszki…
Dziergam kolejne wersje, w różnych rozliczeniach motywu, by zobaczyć, jaki kształt sierpa podoba mi się najbardziej. Trochę to trwa, bo uparłam się na dodawanie koralików, oczywiście takich najmniejszych z możliwych ;)




Ponieważ „ Normandia” dostanie opis i pójdzie w świat, chciałam żeby jej nazwa na zawsze kojarzyła się z gościnnym miejscem, w którym jestem. Nie bez znaczenia pozostawał  kolor, bo oddaje to, co wiedzę  dookoła .  Niestety, tylko trzecie zdjęcie pokazuje jego urok. Reszta jest absolutnie od czapy.





Nie wiem skąd na zdjęciach wzięły się takie  fiolety, ale nic nie dało  się z nimi zrobić. Oryginalnie,  w  wełnie dominuje zielony ;)   Być może nie służyło mu czarne tło.
Pierwszą „ Normandię” zrobiłam z wełny malabrigo i choć jest naprawdę przemiła, pięknie się blokuje to nie dorasta do mieszanki alpaki , jedwabiu i kaszmiru, jaką kupuję do własnego farbowania.






Wzór w przygotowaniu opisu:  „ Normandie”  by fanaberia ©
Wełna: Baby Silkpaca Lace, kolor Arco Iris
Zużycie : 100 gram
Druty:  nr 2 i  2,75
Wielkość:  210 cm x 60cm

sobota, 22 września 2012

33.



Kiedy człowiek budzi się rano i widzi coś takiego…




dzień musi być udany;)

Tydzień temu , Światowy Dzień Przędzenia spędziłam w przecudnym miejscu . Lyons la Foret to malutkie miasteczko w środku sennej i pięknej Normandii. Mówi się, że jedno z piękniejszych. Nieodparty urok przyciąga  filmowców  i  artystów - przez chwilę przebywał w Lyons sam Maurycy Ravel... swoją drogą...  Jak On tu trafił?! 
Tak czy siak. Warto, naprawdę warto do Lyons la Foret zaglądnąć. Na spacer, na przechadzanie się,  na pobycie.





Udało mi się nawet, jak na ten dzień przystało,  znaleźć  akcent przędzalniczy. Wełna z tutejszych owiec ( rasa nieznana ;) , szorstka, puchata , pięknie skręcona, działający kołowrotek, ale jedynie jako ozdoba, bo w sklepie nikt nie umie.  Nabyłam trochę runa, może się zakocham :)





A potem jeszcze do zameczku, pooglądać współczesne, mocno artystyczne instalacje - z całego świata.Taka fanaberia właściciela.
Ta powyżej mnie rozczuliła ;) 



Ostatnie notki mogłyby wskazywać, że blog zmienia charakter. To tylko pogłoski – nie wierzcie temu, co widzicie ;)  Już się pogodziłam, że zapiski bez akcentu wełnianego mają marne szanse na komentarze, ale  jak widać, trudno mnie zniechęcić :)
W Pradze za mało pisałam o niej, za mało było było tego, co obok wełny, za mało zdjęć i myśli. Teraz nie chcę przegapić momentu, który kiedyś będę mogła wspominać czytając to,  co tu.


piątek, 14 września 2012

32.

Pamiętacie?

W ubiegłym roku wystawa odbyła się po raz pierwszy. Teraz mamy jej drugą edycję!  Już 29 września w Pradze. Jeśli ktoś miałby ochotę, serdecznie zapraszam w imieniu organizatorki Danieli Linhartovej!
Niestety, mnie tym razem nie będzie. Ale już szykuję się na następne ;)





A skoro tak reklamowo to jeszcze link do zdjęć z mojej okolicy.  Bardzo mam tu pięknie :)
Niestety, kliknięcie na obraz powoduje przeniesienie do galerii autora zdjęć a tam już nie tylko moja okolica, ale też zapraszam :)