Farbowanie materiałów.
W końcu mnie wzięło , ale tylko eksperymentalnie i dla siebie. W szafach zalegało parę metrów jedwabnej krepy. To właśnie z niej uszyłam tunikę pod chałat, której brzeg wykończyłam ręcznym farbowaniem na zimno. Prostota tego zajęcia zachęciła mnie do dalszych działań. Zanim jednak wpadłam, że lepiej barwić metraż niż gotowe rzeczy, kolejna bluzka z krepy była gotowa.
Nie kupowałam specjalnych barwników, wykorzystałam te, których używam do wełny i czesanki, bo jedwab doskonale przyjmuje kolory. W zbyt wysokiej temperaturze traci zresztą połysk.
Moja zabawa z farbami to nie „eco deying”, czy „ eco printing” tylko zwykłe farbowanie syntetyczne. Żeby jednak nie wyszło zbyt prymitywnie, postanowiłam wykorzystać technikę shibori polegającą na obwiązywaniu rury sznurkiem. Bardziej zaawansowane techniki shibori wymagają pracowitych wiązań i przeszyć – a już w poprzednim poście umówiliśmy się, że to jednak nie moja bajka :)
Rury nie było, więc wykorzystałam wazon. Rozrobiłam kolory, które nie powalają, ale zdecydowałam, że będą takie, w których mi dobrze, a niestety, dobrze mi w kolorach, które nie zachwycają. No, ale…
Obwiązałam wazon i zaczęłam pędzlowanie. Za późno się zreflektowałam żeby nie być zbyt dokładną, więc na dole bluzki w kolorach dzieje się niewiele, za to góra… góra mnie zachwyciła.
Wyszło z tego „ dziecko – kwiat” i mąż jak to ma w zwyczaju mocno się usztywnił, kiedy zobaczył produkt finalny. Nawet wyraził opinię, że akceptuje moje poszukiwanie stylu, tylko czy aby nie posunęłam się za daleko ;)? Definitywnie zmienił zdanie, kiedy mnie w tym zobaczył. Jest dobrze.
A tu detale, szwy i wykończenia.
W związku tym, że załapałam, o co w rolowaniu chodzi i wiem, że pierwsze wyszło mi zupełnie nie tak, zafarbowałam nowy kawałek i dorobiłam jeszcze wełnę artystyczną i… będzie następna tunika :)
Zachwyca mnie efekt finalny!
OdpowiedzUsuńpięknie się to prezentuje!
Bardzo, bardzo się cieszę, że podoba się nie tylko mnie :) I wygląda na to, że to moja ulubiona bluzka.
UsuńBardzo interesujący efekt :)
OdpowiedzUsuńAneczko, dziękuję. Taki trochę szalony, ale czuję się w nim świetnie;)
UsuńNazwy, które wymieniasz jako techniki brzmią dla mnie bardzo obco, jednak sznurek i efekt końcowy bardzo mi przypomina podkoszulki (kiedyś to tam nie było t-shirtów Pani, ale wszak zwykłe białe podkoszulki z odpowiednim rękawkiem :) ) i lata 80te, gdy staraliśmy się ożywić nieco barwnikami farbującymi wszędzie i wszystko nieco rzeczywistość dostępną w sklepach. I nie powiem, ożyło gdzieś to we mnie, a teraz, gdy zobaczyłam Twój post, to już w ogóle poleciałam sobie... ;-)
OdpowiedzUsuńA tu jedwab, ehhh... powiało wielkim światem w porównaniu z PRLem i wspomnieniami. :-)))
Aaaa, jasne, że pamiętam i też miałam, i od tamtego czasu pamiętam, że to shibori. U mnie jeszcze wiązało się supły i pętle,by na koszulkach powstawały kółeczka. I ciągle walczyliśmy z kolorami do bawełny. Dobrze wychodził tylko żółty.
UsuńBo jak to mówią, życie kołem się toczy :)
Basiu! Jakie nijakie kolory??? One są akuratne, rzekłabym. Normalnie w weekend chyba wyciągnę jakieś eksperymentalne szmaty do farbowania, bo strasznie mnie kręci efekt "jedynego egzemplarza". Mam lniane jakieś koszule, spódnice, które myślę fajnie wyglądałyby pofarbowane. Ale mam tylko polskie farbki do wełny w domu. Chyba się przejdę do naszej lokalnej pasmanterii, czy coś do tkanin mają. Tylko, że jak to zrobić? Rozrobić farbki, ponanosić i zostawić bez gotowania na takim zwoju??? Nie spierze mi się toto??? Iza
OdpowiedzUsuńIzulka, ja tych kolorów nie lubię szczególnie, dlatego piszę, że nijakie, ale los sprawił, że w takich wyglądam wyjątkowo korzystanie. Bronię się przed nimi od lat, kiedy jak przychodzi czas, że należałoby podciągnąć sobie i odessać to i tamto, i wie się, że się tego nie zrobi, to zostanie walka o radosne spojrzenie :)
UsuńCo do farbowania. Ułatwiłam sobie sprawę, bo jedwab to tkanina proteinowa i farbuje się tym samym co wełna. Do tego na zimno bez kłopotów.Barwy są delikatniejsze niż w gotowaniu, ale ciągle ładne.
Len to celuloza i trzeba wziąć coś do bawełny.Takimi barwami na pewno się zafarbuje,tyle, że kolory będą delikatne- takie trochę mleczne.Tak myślę.
Ja biorę suchą tkaninę, obwiązuje ją na rurze - ( u mnie to wazon owinięty folią) gęsto sznurkiem, ściągam m w dół - zrobiłam drugie farbowanie i użyłam właśnie tego ściągania,bo daje lepsze efekty. Maluję pędzlami dookoła aż to, co ma być zafarbowane robi się mokre, a kolory się przenikają i zostawiam do wyschnięcia - jedwab schnął 2 dni. Wkładam do zimnej wody i płuczę kilka razy.W zasadzie nic nie puściło.
Z lnem spróbuj na próbce.
Można natomiast farbować len metodą eco deying gotując go na jakiejś rurze, z liśmi,cebulą i co tam masz pod ręką. Wychodzi cudnie. Zobacz koniecznie wpisy u Beaty Jarmołowskiej.
NO właśnie widziałam te cuda u Beaty Jarmołowskiej, na zardzewiałej rurze i mnie powaliło, Basiu. No po prostu cuda!. Dzieki, zrobię sobie próbki na kawałku tkaniny:) Normalnie wzięło mnie:)
UsuńNo i dobrze, że Cię wzięło! To nie jest trudne i nawet nie zajmuje nie wiadomo ile czasu. A efekt, jaki by nie wyszedł, będzie dobry.
UsuńWłaśnie kończę długą tunikę z farbowanego kuponu. I to jest zdecydowanie to. Najpierw farbowanie potem szycie. Jestem ogromnie ciekawa,co Ci wyjdzie. Napisz koniecznie!
Jak dla mnie, te kolory są świetne ;)) Niesamowity efekt :))
OdpowiedzUsuńDziękuję! Taki trochę dla odważnych. Babeczki patrzą się dyskretnie co to jest... i pewnie przypominają im się lata 60 - we Francji kochane jak nigdzie :)
UsuńPrzepięknie Ci wyszło. Ja uwielbiam takie kolory jak zrobiłaś, ale mi jest w nich, z kolei kiepsko. Lepiej mi w zielonych, ale zielonego mam już po czubek głowy :)takze rozumiem o czym piszesz. Cudownie wyszło, i ciesz się piękną, nowa kreacją!!!!
OdpowiedzUsuńsciskam
An
An, dziękuję. Tak to już jest... zawsze ładniej u sąsiada :)
UsuńOdkryłam jednak, że farbowanie czy to czesanki, czy teraz materiału daje mi możliwość przemycenia kolorów, które kocham, ale kiedy dominują są nie dla mnie, będę przemycać :)
Wow! Jestem pod ogromnym wrażeniem :) Takiej techniki farbowania jeszczem nie widziała. Widac, że jeszcze dużo się w życiu człowiek może dowiedziec i nauczyc ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kasiu, cieszę się, że zobaczyłaś coś nowego:) To bardzo proste, ale niezwykle inspirujące zajęcie.
Usuńhmmm.... mam taki dłuższy płaszcz z lnu koloru..... róż barbie, już jak go kupowałam za grosz, to myślałam o zafarbowaniu go "na jakoś" :)) hmmmm..... ;) ps. ogromnie jestem ciekawa całości, bo próbki są zachwycające - wino.cegła.koral.srebrnoszary ?
OdpowiedzUsuńMadziu, len trzeba farbować innymi farbami.Jeszcze tego nie robiłam, ale... chciałabym spróbować z barwieniem w liściach i innych takich. Niestety, takie farbowanie to też gotowanie, więc nie wiem ile taki len się kurczy i zmniejsza. W necie jest całkiem sporo o eco deying, więc jak miałabyś ochotę,zobaczysz,co i jak.
UsuńA co do zdjęć całości. Zobaczyć można tylko na żywo. Jak wiesz, namówienie mnie na pozowanie to dość karkołomne zajęcie. Tu,tylko pokazuję co robię:)Ale jestem przekonana, że my się zobaczymy ... kto wie, czy z Wrocławia nie rzuci mnie do Czech :)
och zabrzmiałaś baaaardzo tajemniczo i obiecująco! :) płaszczyk jeszcze poczeka na wenę i inspiracje:) mówisz, że len trzeba aż gotować? ...
UsuńLiczne są Twoje talenty - sama nie wiem co mi się bardziej podoba: farbowane tkaniny czy ich zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję.
UsuńOgromnie się staram,by zdjęcia były ozdobą tego bloga, ale mocno niedomagam w fotograficznej technice. Twoje komplementy to dla mnie wielka radość!
Bardzo ładne kolory! Na wersji "baleronikowej" była większa różnorodność, a na tunice wyszły duże powierzchnie jednolitego koloru, ciekawe. Czekam na kolejną próbę farbowania. *^v^*
OdpowiedzUsuńJoasiu,dziękuję. Te jednolite kolory to moje "nieznanie się". Gdybym materiał tylko pomizała i zostawiła do przetrawienia, byłoby ciekawiej. Zresztą pokażę, bo kolejna rzecz z farbowanego materiału - skończona :)
UsuńFajne to farbowanie,świetne efekty,czekam na kolejne:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne efekty!!!!
OdpowiedzUsuńBasiu, mnie też chyba ta "choroba" bierze, tym bardziej, że efekty są nieprzewidywalne i przez to piękne.
OdpowiedzUsuńMoże się kiedyś skuszę i też coś ufarbuję naturalnie lub syntetycznie. Pozdrawiam :)