Po uprzędnięciu półtora kilograma corriedale i merino, po tysiąckrotnym przewinięciu tego dobra, farbowaniu, suszeniu ,motaniu, liczeniu – banderole z motków zostały zerwane i ponownie przewinięte. Projekt wszedł w kolejną fazę. Teraz , aż do czasu , kiedy wszystko trzeba będzie starannie wykończyć , zapowiada się kolorowe nitek motanie.
Wszystko trwa, ale im dłużej, tym bardziej jestem pewna, że wełna własnej produkcji zasługuje na szczególne projekty.
W końcu, skończyłam nocne dziergania dla siebie. Schną, ale jeszcze czeka je ozdabianie jedwabnymi aplikacjami. Byłam o włos od katastrofy. Po pierwsze dziergam z wełny sklepowej i nie czuję z nią związku duchowego (! ), po drugie kolory w małych próbkach zachęciły do wymyślania „ NIE WIADOMO CZEGO” , a jak doszłam od połowy tułowia w rozmiarze oversize ( moje oversize to żadne byle co, to po prostu kawał dzianiny) zrobiło mi się słabo od ilości pasków z absolutnym brakiem gry kolorów, że o subtelnym nie wspomnę. Pomyślałam jednak, że nawet wsadzenie tej porażki do skrzyni niczego nie załatwi. Zresztą, odkąd nauczyłam się robić porządki w życiu, żadnych trupów nigdzie nie chowam ;)
Wełna się nie zmieni , a projekt na tyle mi się podobał, że chciałam go zrealizować. Bez entuzjazmu brnęłam dalej. Przez te nieoczekiwane i wprost matematyczne paseczki, postanowiłam wszystko robić razem i na końcu powycinać to, co mi potrzebne ( dekolt, podcięcia na rękawy ). Walka, by zgadzały się ze sobą w częściach, była ponad moje siły. Poza tym planowałam przetestować nowy rodzaj wykończeń polegający na chowaniu szwu w dzianinowy rulonik, a to była najbliższa okazja.
Oczywiście wiedziałam, że paseczki na rękawach zrobią się grubymi pasiorami i z wypiekami na twarzy czekałam jakie ta ohyda wywoła we mnie uczucia. Wywołane uczucia – ROZBAWIENIE. Straciłam nadzieję – temu już nic nie pomoże. Wykończyłam dekolt ostro waląc się po łbie, że na taki pomysł wpadłam i przed praniem nadziałam na siebie…
ZASKOCZENIE 1. Wygląda nieźle.
ZASKOCZENIE 2. Osiągnęłam idealną dla siebie linię dekoltu.
ZASKOCZENIE 3. Niegodziwa wełna przy dekolcie ułożyła się tak, że mi się podoba!
ZASKOCZENIE 4. Ilość niecenzuralnych słów wypowiedziana przy wykończeniu, opłaciła się. Tego się spodziewałam.
Niestety, paseczki dalej są brzydkie, więc żeby było już całkiem cyrkowo designersko dołożę do nich kwiatki. Modne tej wiosny i lata. Jak mówią, kto bogatemu zabroni :)
Prezentacja nastąpi w następnym odcinku. No, chyba żeby nie ;)
Za to teraz będę miała wiosennie, czego i Wam życzę.
Chcemy ogladac te wszystkie paseczki i pasiory! Koniecznie!OOOOOOOOOOOOOO matko -jakie te motenki cudne!godlesia
OdpowiedzUsuńBędę pokazywać, obiecuję :)
UsuńTo naprawdę nie jest cud świata, ale może jak dorzucę kwiatki, spodoba mi się ...
Te kolorowanki to dubelek z corriedale'a, taki trochę krzywulec, ale - ręczna robota.
Czytałam z zapartym tchem i...liczyłam na prezentacje już-już! Ach, to poczekam jeszcze...Piękne kolory!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ach, jeśli udało mi się słowami zbudować takie napięcie... to może wstrzymam się z pokazywaniem :)
UsuńŻartuję.
Myślę, że po weekendzie wykończenie będzie gotowe. Nie będę Was męczyć, w końcu sama wiem, jak to jest :)
Basiu, kolory moteczków po prostu obłędne!!! Okrutnie jestem ciekawa co z nich wymyśliłaś :) ... i opisanej robótki także :) Czekam niecierpliwie na fotki :)
OdpowiedzUsuńTe kolorki są dość pospolite, ale pomyślałam , że po ferii barw do jakich mamy obecnie dostęp powrót do folku we współczesnym ujęciu może mi się udać.
UsuńJuż z tego dzieram :)
...czekam z niecierpliwoscia na fotke :)
OdpowiedzUsuń...i nie plec bzdur :)...plecienie nitek lepiej Ci idzie ;) ;)...jeszcze nie widzialam byle czego wychodzacego spod Twoich lapek :p
...czekam na pasiaka :)
Tinkusiu, oj tam, oj tam :)
UsuńSama wiesz, jak to z tym projektowaniem jest. W głowie cuda, a w rękach... ;)
Myślę,że aplikacje mogą naprawdę przenieść ten sweter w inny wymiar.
Wow, to przypomina serial, każdy odcinek kończy się w najbardziej ciekawym momencie. Już miałam nadzieję zobaczyć na dole te paseczki, a tutaj figa z makiem. Rozkoszuj się kobieto pięknymi wiosennymi nitkami.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam! Naprawdę jestem ciekawa co takiego Ci wyszło.
Obiecuję nie trzymać Was za długo w niepewności :)
UsuńPo weekendzie pasiak powinien być gotowy.
Kolory cudowne. Wprost trudno oderwać oczy. Teraz zdjęcie pasiaczka. Nie każ nam długo czekać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńObiecuję. Nie będę Was męczyła.
UsuńKolorki takie tradycyjne, ale od czasu do czasu to miła odmiana :)
Ale kolory! Ja chcę wiosnyyy. A na prezentację czekam, bo jakoś nie wierzę, żebyś mogła coś brzydkiego zrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Uwierz, czasem zrobię coś takiego, że tylko ręce załamywać :)
UsuńAle dałam sobie szanse i postanowiłam skończyć to, co nie podobało mi się w ogóle. I tym razem chyba dobrze. Po weekendzie zobaczymy ;)
Dobrze ja rozumiem: pasiatek jest ze sklepowej (tej, co masz z nią słaby związek), a to, co na zdjęciach, jest Twojej własnej produkcji i przeznaczone na coś zupełnie innego. Bo to niemożliwe, żeby to, co na zdjęciach jest, ze sobą nie "grało", w jakiej bądź konfiguracji. No to ja, śliniąc się na widok tego cudownego skrętu i skręcając z zazdrości, że tak pięknie nie umiem skręcić, czekam na razie na pasiatka i bardzo poproszę o ten szew w ruloniku, bo nijak sobie tego nie potrafię "na sucho" wyobrazić.
OdpowiedzUsuńTak, doskonale rozumiesz. Pasiak skończony jest ze sklepowej, a to co na zdjęciach to moje.
UsuńI nie fisiuj z tym skrętem. Twoje też takie są!
A jak łączysz dubelki, single trzymasz razem, czy jeden masz między wskazującym a środkowym, a drugi między środkowym a serdecznym?
Zauważyłam klika szkół łączenia i to może być jakiś klucz do różnic. Ja, single rozdzielam zawsze. Łatwiej dzięki temu kontroluję napięcie i skręt.
Oczywiście rulonik pokażę i opiszę.
Miło, ale niestety, takie ładne nie są. Przy skręcaniu trzymam obydwiema łapkami, czyli jeden między kciukiem a wskazującym lewej, drugi tak samo w prawej, i zazwyczaj końcówka opuszki palca wskazującego lewej lekko opiera się na końcówce opuszki wskazującego prawej. Ja mam leniwą kaśkę w Fantazji na końcach podstawy kołowrotka po lewej i prawej stronie, wprawdzie trochę chyba za blisko wrzeciona, ale nie kombinuję na razie z dodatkową leniwą kaśką. I mam wrażenie, że niby kontrolę nad tym mam, ale jakby właśnie kontrola w mózgu zawodziła nadmiarem, jakbym sie bała, że tą słabszą ręką to koniecznie powinnam mocniej trzymać, mniej popuszczać, bo słabsza. A widzisz, jak tak człowiek głośno napisze, to mu się czasem rozjaśnia w rozumie. No, chyba że masz inny pomysł. Ja sobie sama tę metodę skręcania wymyśliłam, bo jeszcze wtedy nie odkryłam Youtube i jego nieprzebranych zasobów.
UsuńCzyli jeśli dobrze zrozumiałam.
UsuńJeden singiel idzie z lewej ręki, drugi z prawej, oba łączą się przed wrzecionem i nawijają na szpulkę?
Widziałam coś takiego, nawet chyba ktoś uczy na kursie łączyć tak dubelki . To trudny sposób, nawet bardzo.
Ja, trzymam single między palcami, ale jednej dłoni, drugą wyciągam je i pozwalam przelecieć przez opuszki zanim nawiną się na szpulkę.
Inaczej rzecz ujmując, wygląda to zupełnie tak samo, jak wyciąganie pasm czesanki, tylko w tym wypadku wyciągam single z Kaśki.Przy dwóch singlach nie ma żadnej obawy, że się będą ze sobą skręcać- chyba , że są masakrycznie przekręcone, ale można, potrzebna jest jedynie większa wprawa. Spróbuj koniecznie, czy taki sposób nie będzie dla Ciebie lepszy.
Dziękuję, zaraz siadam do dubla, to mam szansę przepróbować.
UsuńNo, no, nie każ za długo czekać, bo nas ciekawość zeżre ...
OdpowiedzUsuńPostaram się:)
UsuńPo weekendzie pokażę, bez względu na wynik!
Może warto kląć jak szewc przy robocie?... Wypróbuję :-P. I z tabunem innych ciekawskich czekam na rzeczoną ohydę, która okazała się raczej brzydkim kaczątkiem być.
OdpowiedzUsuńHmmmm... nie chciałam tego głośno mówić, ale u mnie się sprawdza ;)
UsuńPokażę, pokażę - teraz to już nie mam innego wyjścia!
Jakie te nitki rowniosienko uprzedzione.... Cos nieprawdopodobnego...
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że napisałaś:)
UsuńZ tym równo uprzędzionym to wcale nieprawda, są krzywulce są, są i wyjdą w dzianinie:)
:-)
UsuńSlyszalam, ze jak amisze w Stanach szyja paczlorki, to celowo gdzies cos zle wszywaja, bo 'tylko Bog jest doskonaly'. Takze Twoje krzywe dwa centrymetry biezace nitki podciagamy pod to amiszowe tlumaczenie :-)
Piękne piękne kolorki, ogromnie podoba mi się ten żółty (o dziwo bo jakoś wcześniej był to kolor przeze mnie niezauważany) i jasna zieleń, choć oczywiście bordo i ciemna zieleń również są piękne :) Ciekawość mnie zżera jak wygląda cały projekt :)
OdpowiedzUsuńChmurko, powiem Ci szczerze, że przed erą przędzenia i farbowania, znałam tylko trzy kolory: czarny, szary i biały :)
UsuńSama siebie nie poznaję!
Sweterek już suchy, więc pędem zabieram się za wykańczanie.
A to jest w tym prawidłowość, u siebie też to zauważam, co prawda zanim zaczęłam farbować, nosiłam różne barwy, ale przede wszystkim z jednej gamy, brązy rudości i zielenie, a były za to kolory których unikałam jak diabeł święconej wody, np. róże wszelakie i niebieskości... a teraz patrzę na nie przychylniejszym okiem ;)
UsuńBasia, tak budujesz napięcie, że aż mnie ściska ;) ja nie lubię seriali! lubię jak się wszystko od razu wyjaśnia! Mam nadzieję, że nie dasz nam długo czekać i szybko pokażesz, a najlepiej SIĘ w NIM :D
OdpowiedzUsuńŻółty górą! ;)
Agu, zrobiłam to nieświadomie. Nie sądziłam, że pasiak wywoła takie napięcie. Teraz czuję ciężar odpowiedzialności - właśnie zabieram się za jego wykańczanie :)
UsuńA przy żółtym rzeczywiście pomyślałam o Tobie, no, no...co to za kolor ;)
Przepiękna ta Twoja wełenka.Trudno sie dziwić że mając takie umiejętności nie ma się związku duchowego ze sklepową:))Rozbudziłaś u wszystkich ciekawość,teraz będziemy niecierpliwie wyglądali tego pasiaka:)))
OdpowiedzUsuńTonusiu,dziękuję. Rzeczywiście porobiło się tak, że wolę swoje,choć wiem, że poza tymi moimi nieszczęsnymi pasiakami są wełny cudne, miękkie i piękne.
UsuńAle to chyba dobrze, może uda mi się skończyć z powiedzeniem: Szewc bez butów...
Nieszczęsny sweter obiecuję pokazać jak najszybciej :)
Baś - zapodawaj te paseczki, bo ja mam po mociu, po pół i chętnie popatrzę na inspirację!!!!
OdpowiedzUsuńAnuś, no już, już pokazałam ;)
Usuńnapięcie takie, że chyba pęknę z ciekawości - pewnie wyszło pięknie i misternie....... :D ależ piękne te motulki... zapragnęłam mieć zwijarkę:) w końcu książki już mam, trzeba sobie wymyślić jakiś gadżet kolejny:)
OdpowiedzUsuńSama nie wiedziałam,że umiem tak pisać :)
UsuńA zwijarka... można bez niej, ale naprawdę warto. W końcu lada moment będziesz prządką!
Koniecznie te fotki, koniecznie! Czarowanie wiosny naszymi kolorowymi udziergami może w końcu da jakiś efekt, bo na razie... ja widzę tylko śnieg dokoła, dobrze chociaż, że ze słońcem.
OdpowiedzUsuńCzaruję jak mogę, ale wczoraj u nas z nieba leciały wielkie płaty śniegu, a z tego co wiem Was znów zasypało.
UsuńGlobalne ocieplenie ;)
Te Twoje motki to bardzo delikatny temat jest dla mojego skołatanego ego... ;) Nie wiem, ile już czasu szukam tego pięknego skrętu, który Tobie wydaje się przychodzić tak łatwo... i wprawdzie jestem typem, który lubi myśleć, że jak ktoś na świecie potrafi to i ja moge się naumieć, ale doprawdy... zedrę Sonatkę do szczętu a tak pięknie prząść nie będę. Kolory cudowne po prostu :)
OdpowiedzUsuńJak tylko znajdziesz chwilę i ochotę, zapraszam do siebie z wizytą towarzyską. Pokażę co i jak robię i może ego nieco się podleczy, bo naprawdę nie ma powodu do choroby :)
Usuńjuż wymiękłam jak tylko zobaczyłam te cudne kolorki, no boskie ... :)
OdpowiedzUsuńAnulka, dziękuję :)
Usuń