Farbowanie – cieniowanie
Całkiem niedawno na blogu Gosi vel pimposhki można było poczytać o ręcznych sposobach farbowania
wełny. W jednym z akapitów Gosia
zastanawiała się, czy możliwe jest barwienie jednego motka na różne odcienie tak, by jeden przechodził w drugi.
Postanowiłam pomóc.
Można. Sprawa jest dużo prostsza niż wydawać by się mogło.
Wymaga jedynie czasu i morza
cierpliwości .
Przepisy:
Sposób pierwszy: Cieniowanie w
roztworze o jednakowym natężeniu barwy .
1.1
Dzielimy motek na ( np. ) trzy części. NIE
PRZECINAMY. Każdą część zawiązujemy dokładnie w paru miejscach. Dodatkowo całość ( trzy części )
zabezpieczamy raz jeszcze innym kolorem nici i wkładamy do moczenia. Obchodzimy się z motkiem delikatnie, nie pierzemy go. Chodzi o to, by nie splątały się nam nitki!
1.2
Wyjmujemy mokry motek. Odsączamy. Przecinamy
kolorowy sznurek i wkładamy do uprzednio przygotowanej kąpieli barwiącej.
Wszystkie części.
1.3
Po zakończeniu barwienia czekamy aż całość
ostygnie. Wyjmujemy motek i jedną z części już zafarbowaną , kładziemy na
skraju garnka lub na przykrywce, lub zawieszamy na nici podpiętej do wyciągu
kuchennego. Dwie pozostałe części buchty
( rozwinięty motek z luźnymi nitkami to buchta ) wkładamy ponownie do
farbowania.
1.4
I ponownie. Po zakończeniu barwienia czekamy aż
całość ostygnie. Wyjmujemy motek i drugą z części już zafarbowaną na zdecydowanie ciemniejszy kolor, kładziemy
na skraju garnka, na przykrywkę lub
zawieszamy na nici podpiętej do wyciągu kuchennego, gdzie mamy już część
pierwszą.
1.5
Z częścią trzecią postępujemy jak z pierwsza i drugą.
1.6
Po zakończeniu farbowania całość delikatnie płuczemy i pozostawimy do wyschnięcia – BEZ PRANIA.
1.7
Przewijamy suchą buchtę na motowidło, związujemy
i dopiero teraz dokładnie pierzemy. Suszymy i voila :)
Ten rodzaj barwienia daje wyraźne
odcięcia koloru od koloru. Efekt jest
taki sam, jak barwienie trzech oddzielnych motków, które pokazywała
Gosia w swoich zestawach fetyszowych, z
tym, że tu mamy jedną nić.
Wełna ręcznie przędziona ,
mieszanka wielbłąda z jedwabiem, farbowana w roztworze o jednakowym natężeniu
1.
Sposób drugi:
Cieniowanie w trzech roztworach o różnym natężeniu barwy.
1.1
Przygotowujemy trzy dokładnie takie same
naczynia – np. trzy litrowe słoiki.
1.2
Rozrabiamy trzy roztwory tej samej barwy o
różnym natężeniu – jasną, średnią i ciemną. Jak? Próbując i eksperymentując.
Nie odważę się podać tu recepty typu: do pierwszego roztworu daj 1 gram proszku
barwiącego, do drugiego 1,5 a do trzeciego 2 gramy – bo wszystko zależy od
rodzaju wełny, tego, ile waży to, co
farbujemy i co najważniejsze , efektu jaki chcemy osiągnąć.
1.3
Dzielimy motek na ( np. ) trzy części. Każdą
część zawiązujemy dokładnie w paru miejscach i wkładamy do moczenia. Obchodzimy
się z motkiem delikatnie, nie pierzemy
go.
1.4
Wymoczone części delikatnie odsączamy i
wkładamy do słoików. Pierwszą część do
pierwszego słoika, drugą do drugiego, trzecią do trzeciego. Mieszamy!
Zostawiamy na chwilę, mieszamy
ponownie. Ważne: nie wciskaj wełny do za
małych naczyń.
1.5
Słoiki z wełną
wstawiamy do naczynia z wodą i wszystko pakujemy do piekarnika.
1.6
Nastawiamy temperaturę – ja nigdy nie barwię
powyżej 90 stopni i czekamy aż wchłonie się cały barwnik.
1.7
Po zakończeniu farbowania całość delikatnie płuczemy i pozostawimy do wyschnięcia – BEZ PRANIA
1.8
Przewijamy suchą buchtę na motowidło, związujemy
i dopiero teraz dokładnie pierzemy. Suszymy i voila J
Obie metody są wynikiem moich
doświadczeń i sposobów na farbowanie małych ilości wełny oraz tworzenie własnych, kolorystycznych tęcz, pokazanych w książce „ Hand dyeing „ Gail
Callahan. Wymagają niezwykłej cierpliwości we wkładaniu i wyjmowaniu wełny z
kąpieli i płukań, bo łatwo ją splątać. Wymagają też dokładnego zaplanowania ,
gdzie jaki kolor położymy.
Jedwab
tussah , ręcznie przędziony, farbowany w trzech roztworach o różnym natężeniu. Dodatkowo chciałam zobaczyć, czy da się wyjść
od szarego różu do szarego… ale byłam za delikatna i kolory na zdjęciu są
prawie niewidoczne
Jedwab tussah, ręcznie przędziony
, farbowany ręcznie w trzech roztworach o różnych natężeniu.
Milczę, wiem :)
Powodów jest klika.
Poniżej zajawka jednego z fajniejszych. Tka
się. Ale co i jak „ to już następną
razą”. W każdym razie tka się tanio, bo
na patykach ;)
I niech się potem ktoś obruszy, że ręcznie farbowana włóczka jest droga :) Wymiękłam w połowie pierwszego opisu. Jesteś mistrzynią Basiu, opis pimposhki też był świetny, rzeczowy, logiczny. Ale i tak będę dalej podglądać jak farbujecie, nie mam tyle cierpliwości :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńScri,:)
Usuńta metoda jest rzeczywiście trudna, ale inne, te opisane u Gosi już nie aż tak bardzo. Jestem przekonana, że w końcu się odważysz. Oczywiście zapraszam zawsze :)
Serdeczności!
Basiu jesteś nieoceniona!!!!! fantastyczny przewodnik.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na efekty tkania!!
pozdrawiam serdecznie
Chmurko, dziękuję :)
UsuńA o tkaniu będzie już niedługo!
Basiu,opis świetny,podobnie postępowałyśmy przy farbowaniu czesanki w rainbow.
OdpowiedzUsuńTwoja tkacka historia ciekawie się zapowiada;-))))
Buziaki!
Marylko, tak! Te metody można wykorzystywać na różne sposoby. Oczywiście jak ktoś umie prząść, to najprościej odpowiednio farbować czesankę, ale czasem... wiadomo, nachodzi pomysł i mus robić natychmiast :)
UsuńBasiu jak ja Ci ślicznie dziękuję za ten post. Już miałam nawet pisać maila jak to zrobić ale zanim się za to zabrałam to już się u Ciebie pojawił post. Aczkolwiek powiem szczerze, żadne z tych dwóch metod mnie nie podniecają. Nie widzę specjalnie sensu farbowania pierwszą metodą po to aby uzyskać jeden z motek w trzech pokrewnych kolorach. Jedyna różnica jest taka, że fetyszowe motki trzeba łączyć a tu jest jedna nić. Jak dla mnie nie jest to warte zachodu. Natomiast to co mnie bardzo podnieciło to metoda przygotowania motka, normalnie dzięki Tobie mam moment jak 'Pomysłowy Dobromir' i chyba porwę się z motyką na słońce. Ale nareszcie mi zaświtało :))))) bardzo, bardzo Ci dziękuję. Efekty będę pokazywać :)
OdpowiedzUsuńGosiu, masz rację. Pierwsza różni się od tego, co Ty robisz tylko tym, że daje nić całą. Zachodu i pracy jest jednak tak dużo, że naprawdę nie warto. Druga metoda daje natomiast spore możliwości, w tym czystego barwienia w tęczę albo łączenia kolorów, które kiedy spotkają się w mokrej wełnie farbują się na brzydki, zgniły odcień. Można oczywiście poszczególne części wełny zawijać w folię, ale u mnie ze słoikami jest najmniej roboty.
UsuńKluczem jest dzielenie i zwijanie wełny, więc cieszę się, że to ja upuściłam jabłko na Twoją głowę :)))
Farbowanie świetne jest i fantastycznie wychodzi zarówno Tobie, jak i Pimposzce czy innym dziewiarkom. Ja jednak nie będę włóczek malowac... Próbowałam ale chyba mnie to zbytnio nie bawi, i tak jak Script, brakuje mi cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńTkanie... czekam zaciekawiona na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam :)
Kasiu, rozumiem. Nie ma co na silę robić rzeczy, które bawią tylko tak sobie. Jest jeszcze tyle rzeczy, których nie spróbowałyśmy :))))
UsuńCzytanie o przędzeniu i farbowaniu wywołuje u mnie stany zachwytu i... totalnego zagubienia :) Ale uwielbiam oglądać efekty!
OdpowiedzUsuńI tkaniem mnie zaintrygowałaś. Sama kiedyś próbowałam i podobało mi się ogromnie. A teraz czekam na Twoje "twory tkane", z niecierpliwością.
Myślę sobie, że farbowanie pokochałabyś miłością wielką i trwałą ;) Spróbuj!
UsuńTkanie jest absolutnie fantastyczne i bez swoją prostotę dostępne naprawdę dla każdego. Już niedługo pokażę, tylko się ogarnę :)
Faktycznie cierpliwości potrzeba. Moja skończyłaby się zapewne po farbowaniu już całości, przed suszeniem i przewijaniem, by dopiero prać. Na bank wyprałabym przed jakoś zabezpieczając wiązaniem nić. Pewnie kiedyś sobie tak zrobię. :-)
OdpowiedzUsuńZwiastun tkania intryguje. ;-)
Ha, ha.... wiem jak to jest. Zdarza się, że robię szybciej pomijają pewne rzeczy. Tylko na końcu trzeba zapłacić wysoką cenę za rozplątanie nitek! Raz mi się nie udało...:)
UsuńZ farbowania dotychczas stosowałam "wolną amerykankę", czyli zakładałam tylko zestaw kolorów i farbowałam "jak wyjdzie". Generalnie chodziło o efekty, które mnie zaskoczą. I zaskakiwały:).
OdpowiedzUsuńCzas logistycznie podejść do problemu, a to co napisała Małgosia i Ty Basiu z pewnością mi w tym pomogą. Mam Wełenkę z odzysku, kremową, na duzy sweter. I chyba właśnie na niej przetestuję Wasze nieocenione rady:) Dotąd używałam farb kupowanych w Fastrydze, do wełny. Ale tak kusicie tym jacquardem....
Izulko, bardzo dziękuję. Farbowanie to wielka frajda i jeśli już próbowałaś to na pewno teraz będzie dużo prościej. Jestem przekonana, że farbki, które masz są dobre. Wiele dziewczyn z nich korzysta. I Małgosia , i ja poza farbowaniem dla siebie, robimy to dla innych stąd konieczność posiadania pewności, że wyjdzie, co ma wyjść przy najwyższej jakości.
UsuńDzień dobry :)
OdpowiedzUsuńZaglądałam do Ciebie Basiu, do Pragi, zaglądam do Normandii też. Zachwycam się... :)
Teraz się odzywam: Brawo za wiadomość do radiowej trójki, że się przędzie, dzieje i takie tam. Bo przecież się dzieje! :)))
Pozdrawiam serdecznie :)
Jolciu, dziękuję za odwiedziny, za miłe słowa :)))
UsuńZ tą trójką to nie ja, ale super, że takie wiści rozchodzą się w taki sposób :)
Bardzo dziękuję za ten post! Niezwykle mnie zainspirował, na szatański wręcz pomysł naprowadził, i już mnie łapki swędzą, żeby go wypróbować. Bardzo jestem ciekawa tej tkackiej pracy, zwłaszcza że właśnie nabyłam szkolną ramę tkacką i chcę się tkania nauczyć. Ale te "patyki" brzmią tak tajemniczo... Drżę z niecierpliwości!
OdpowiedzUsuńOooo, to super, cieszę się ogromnie!
UsuńNie muszę dodawać, że wyniki najchętniej zobaczyłabym już teraz :)
Patyki są rewelacyjne i zupełnie nie wiem, dlaczego tak długo się przed nimi opierałam!
jak zwykle twe rady bezcenne...widze,ze coraz wiecej osob zaczyna lapac bakcyla farbowania..przedzenia....i bardzo sie z tego ciesze...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAneczko, mnie cieszy, kiedy okazują się pomocne i inspirujące.
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Basiu - sposobem pierwszym farbuję bawełniane tkaniny do paczłorów, oraz ciuchy czasem. Lecz teraz bardziej jednolita jestem to i tego co pofarbowałam wieki temu nie mam już do pokazania. A ten drugi sposób ze słoikami to genialny na wełnę! Tak spróbować kiedyś muszę. Zastanawiam się nad piekarnikiem.
OdpowiedzUsuńWełenki mają przepiękne kolory, łączą się zjawiskowo, ale to tkanie Basiu numer 1!!!!
Pokazuj szybciorem co i jak tam robisz!