Tweed, to rodzaj wełnianego, stosunkowo luźno tkanego materiału. Te najbardziej znane - Hariss ( Szkocja ) oraz Donegal ( Irlandia ) początkowo ze względu na swój ciężar , służyły do produkcji odzieży wierzchniej. Tweedy tkane były z wełnianej , wielokolorowej przędzy z wyraźnie widocznymi plamkami . Zarówno w Szkocji ( gdzie tweed powstał i otrzymał przez błąd urzędnika znaną do dziś na całym świecie nazwę, jak i w Irlandii ) do produkcji materiału wykorzystywano lokalne surowce i naturalne barwniki .
Dziś możemy kupić nie tylko ten zacny materiał, ale i tweedową przędzę. Co prawda dostępna wełna jest raczej „ typu tweed „ , bo nie tylko jest dużo grubsza od tej wykorzystywanej do tkania , ale i odbiega od tradycyjnej kolorystyki szkockich i irlandzkich tweedów , ale przecież w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności obcowania z tym materiałem.
Od dłuższego czasu chciałam uprząść swój własny tweed. Jakoś nie było nam po drodze. Jednak od chwili , kiedy testuję zachowania ręcznie przędzionych wełen w dużych projektach, priorytety się zmieniły. Do powstania mojego tweedu użyłam runa owiec szetlandzkich oraz jedwabnych lapsów ( od Marylki ). Od dłuższego czasu trwam w zachwycie nad ręcznie przędzioną wełną z szetlanda . Mam wrażenie, że do swetrów często noszonych to najlepszy rodzaj przędzy. Po pierwsze trzyma fason, po drugie nie zmienia wielkości nawet po dużej ilości prań, jest stosunkowo odporny na filcowanie, miły w dotyku – nie za miękki ,nie za szorstki, w zależności od rodzaju nici ( navajo, 4 ply, 2ply ) może być lejący lub stabilny, ale mięsisty. Mechaci się znacznie mniej niż runa miękkie i dość łatwo poradzić sobie w utrzymaniu go w dobrej kondycji.
Mój tweed to pięć kolorów: malina, jasny burgund, soczysta zieleń, szary, oliwkowy. Kolory mieszałam na drum carderze ( mechaniczna gręplarka ) , dodając od czasu do czasu porwanych jedwabnych lapsów ( to te białe plamki ). Wiem, że kolor nie jest zachwycający, nie powala orgią odcieni ani blaskiem, ale jest naprawdę wyjątkowy i niesie ze sobą jakiś taki niewymuszony spokój. Sprawia mi ogromną radość wgapianie się w melanże kolorów na próbce ;) Do ręcznie przygotowywanego tweedu na pewno lepsze byłyby jedwabne napki zamiast lapsów… ale nie miałam ;)
480 gram dało mi 1460m/ 2ply ( cca. 304m/ 100g ). Wełnę przeznaczę na sweterek, który muszę mieć natychmiast… bo Normandia to jednak kraina całorocznych swetrów J))
Basiu,próbka jest pięknaaaaaaaaa,
OdpowiedzUsuńa kłębuszki czesanki, aż się chce dotknąć.Bardzo ciekawa jestem jaki fantastyczny sweterek z tego wyczarujesz.
Myślę,że do takiej tweedowej kompozycji bardzo by pasował jedwab nie oczyszczony.Pamiętasz miałam na warsztatach.Może i ja w końcu spróbuje.Tylko czasu,kurdee,czasu.Ściskam Basiu serdecznie!!!
Marylko, dziękuję. Próbka nie jest urokliwa kolorystycznie, ale dużo zyskuje w rękach, w dotyku. Oczywiście z tym jedwabiem masz rację. Twoją jedwabną wełenkę pamiętam, a jak :)Świetnie będą też wyglądać silk noils, no ale nie miałam :)
UsuńBuziaki !
Och, rzuciłam się na Twój nowy post jak na szynkę w PRL. Nie próżnujesz i w dodatku piękne rzeczy tworzysz. Ach gdybym mogła choćby dotknąć tego cuda! Z pewnością sweter będzie cudny, czekam już z niecierpliwością. Pozdrawiam Cię z niezbyt w końcu gorącego Wrocławia.
OdpowiedzUsuńMadziu, dziękuję. Oj, pamiętam tamte czasy i niech one jednak nie wracają :) Wełenka jest puchata i sprężysta jak to szetland. Już nie mogę się doczekać aż wrzucę go na druty :)
UsuńW Normandii leje, wieje....i jest byle jak.
Ciekawy ten tweed, może i ja kiedyś spróbuję, bo wełenka ma swój wielki urok. Na pierwszy rzut oka może nie powala, ale tak jak piszesz, coś w sobie ma, jakieś ciepełko.
OdpowiedzUsuńA powiedz mi ile razy gręplowałaś, raz czy kilka razy?
Próbuj koniecznie. Ja, rzeczywiście zdecydowałam się na blade, delikatne kolory, bo mam pomysł na burgundowy szalik do tego... ale następny tweed będzie inny :)
UsuńBatty gręplowałam po 5 - 6 razy. Pół kilko zajęło mi prawie cały dzień :(
Za wiele powiedzieć nie mogę, bo zazdrość mnie dopadła okrutna, że Ty tak umiesz i masz a ja nie. Muszę kończyć to pisanie, bo tak się ślinię na tą Twoją próbkę, że sobie zalewam laptopa :-P
OdpowiedzUsuńYadis,dziękuję! Wiem, że jeśli zechcesz, dojdziesz to tego dość szybko :)
UsuńDla mnie jest zachwycajacy!!! Napatrzeć się nie mogę. Uściski serdeczne.
OdpowiedzUsuńEdi, dziękuję. Kolorki trochę nijakie i ja to wiem, ale jak rzadko bardzo mi odpowiadają.
UsuńŚciskam mocno!
Basiu jaki cudny ten Twój tweed, ależ Ty masz umiejętności!!! Kolory też są cudne
OdpowiedzUsuńChmurko, dziękuję. To naprawdę niewiele. Sama z czasem zobaczysz, że to prościzna :)
UsuńBardzo ładny kolor - lubię takie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKolor wyszedł taki naturalny, ale takie też było moje założenie. Mam plan dopełniania tego swetra burgundowym szalem, więc myślę, że razem dadzą to " coś " :)
Tweed piękny. Rzeczywiście jest w nim jakiś spokój, takie jakby ukojenie, A to właśnie jest fajne dla swetra często noszonego w ciągu roku. A nitka boska jest, jak zawsze. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOwieczko, dziękuję, dziękuję, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńUspakajający efekt pojawił się nieoczekiwanie i to dopiero w próbce. Bardzo mnie to ujęło, bo daje dokładnie to, o czym piszesz.
Uściski!
Miałam to samo napisać co Owieczka :), dodam, że po orgii kolorów Artysta wydobywa taką orgię z pyłu po kolorze, z ćmy, z mgły,z westchnienia.
OdpowiedzUsuńI w życiu nie tylko brylanty są widoczne ale też kora drzewa przecudna. Tobie to wyszło.
Aneczko, ale pięknie napisałaś, ciarki mi przeszły. Dziękuję i ściskam Cię mocno.
UsuńTo ja juz nic nie bede pisac! Powzdycham tylko ! godlesia
OdpowiedzUsuńAgnieszko, buziaki!
UsuńBardzo interesująca niteczka. Czekam na sweter. Na pewno będzie cudny.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Właśnie się za niego zabieram :)
UsuńNie widzę nijakich kolorów. Widzę wełnę ciepłą i przytulną. Może nie cynamon. Kojarzy mi się raczej z kubkiem kakao i malinowym ciastkiem przy oknie z widokiem na zalane deszczem wzgórza ;)
OdpowiedzUsuńOooo, to malinowe ciastko naprawdę tam jest! No i jakbyś u mnie była :)
UsuńKiedyś pewnie się wproszę ;-)
Usuńbardzo cieply i jak dziewczyny pisza spokojny kolor...bardzo mi sie podoba ta tonacja....sweterek bedzie cudny..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAneczko, dziękuję za Twoją obecność i ciepłe słowa :)
UsuńJak to kolor nie jest zachwycający?! Mnie właśnie zachwycił :)
OdpowiedzUsuńO jakże mi miło :) Dziękuję!
UsuńOd samego patrzenia (zwłaszcza na trzecie zdjęcie) już robi się cieplej więc na pewno spełni swoje zadanie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie Basiu tą pomyłką urządnika w nazwie tweed - poczytam bo lubię takie historie.
Pozdrawiam
Gosiulku, dziękuję. Pomysł na sweter już mam i już zabieram się za dzierganie.
UsuńA tweed ma rzeczywiście ciekawą historię. Naprawdę powinien nazywać sie tweel, ale urzędnik wiedział lepiej :)
Ja też ostatnio zachwycam się szetlandem:)
OdpowiedzUsuńTwój tweed jest bardzo interesujący. I na pewno wyczarujesz z niego piękny sweterek.
Pozdrawiam
Tak, to niezwykłe runo. Co prawda nie frabuje się spektakularnie, bo daje prawie wszystkie, lekko przydymione barwy, ale naprawdę warty jest miłości :)
UsuńPrzepiękny!!!!!!!!!! Mnie kolor zachwycil, bardzo efektowny, chylę czola i podziwiam... podziwiam... podziwiam... chetnie bym jeszcze pomacala... ech... życie... :-)
OdpowiedzUsuńWełna w próbce wygląda fajnie, barwy przenikają się ciekawie. A ten przydymiony kolor przy farbowaniu czesanki z owiec szetlandzkich daje taki specyficzny spokój.
OdpowiedzUsuńKłębki na pierwszym zdjęciu wyglądają jak kulki lodów pistacjowo-czekoladowych :) a próbka zapowiada, że sweter będzie prezentował się na pewno bosko.
OdpowiedzUsuń