Każde miejsce do życia ma swoje blaski i cienie.
Dziś o blaskach - subiektywnych, ważnych dla mnie ;)
Moda
Jest wszechobecna. Skróty najważniejszych kolekcji pokazuje się w dziennikach ogólnokrajowych. A program Arte, który staje się moim ulubionym często przybliża sylwetki wielkich kreatorów i pokazuje warsztat ich pracy. Magazyny o modzie nie kosztują majątku, jak w Polsce , Czechach, i Moskwie ( ale tam mieszkałam tylko pół roku, więc się nie liczy ;)). Można bez większego kłopotu zapisać się na kursy haftu do atelier , gdzie ręcznie przygotowuje się kolekcje haute cuture. Zabawa jest kosztowna , ale miło oglądać profesjonalnie wykonane rzeczy i wiedzieć jak je zrobić. Nieodmiennie bawią mnie kolekcje gdzie pajety, kryształy , koronki ( ozdoby ) przyszywane są na okrętkę lub fastrygą ;)
Język
Przepiękny . Dzięki temu , że tu jestem w końcu się go nauczę. A w nagrodę czekają na mnie opracowanie historyczne, artystyczne, polityczne. I tylko trochę wkurza, że nauka zajmie mi więcej niż 3 miesiące J)))
Kuchnia
Nie od dziś wiadomo, że zacna. Nie ma co zachwalać. Włoską kocham taką samą miłością, a może i większą, ale to tu mam zamiar podszkolić się w technice. Można to osiągnąć nie wychodząc z domu ;)
I jeszcze uwaga o makaronikach. Upiekłam kolejne dla Francuzów. We wtorek będą ich próbować ( i oceniać ;). Jednocześnie sprawdzam, czy działa podany przeze mnie przepis , bo zmartwiła mnie wiadomość od Agi, że nie urosły. Tym razem do przepisu dorzuciłam kakao. Udały się – mają śliczne falbanki, ale części popękała skórka. Mam wrażenie, że to dlatego, iż kakao za bardzo zagęściło mi masę. Tak czy siak wniosek taki. Przepis jest nienajgorszy. Ale najważniejsze jest ubijanie piany. Nie za mocno, nie za słabo. Trzeba robić to często, by nabrać wprawy J
Zgodnie z obietnicą złożoną Laurce, pokazuje też te popękane, żeby nie było, że wszystko takie cacy !
Buty
Kocham, pewnie jak każda z nas. Ostatnio nie mam do nich szczęścia. Jak ładne to niewygodne, jak wygodne to brzydkie, a jak idealne to cena , za która mogę kupić wagon wełny ;)
I nagle olśnienie – wczoraj w czasie zakupów. Moje mokasyny sprzed 25 lat są w sprzedaży! Może nie takie same. Ale! Głęboko wycięte, długie, płaskie i ten kolor !
Już wiem, że producent ma podobny model na ładnym słupku, więc tez je posiądę i tak sobie będę paradować czego i Wam serdecznie życzę J))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń..jak nic..wsiaklas juz w ziemie francuska :)
OdpowiedzUsuńHa, ha Tinkusiu, szybko nie ;)?
UsuńNie wiem, jak to możliwe, ale przegapiłam poprzedni post z przepisami ! A tutaj jeszcze... czekoladowe. Mlask ;-)
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam, bo lubię Ciebie czytać, czy poprawniej, lubię czytać to, co piszesz i jak piszesz. I cóż mogę dodać, ano nic. :-)))
Pozostaje mi cieszyć się z tego, że mogę to robić, ze tak chętnie dzielisz się swą wiedzą, doświadczeniem, spostrzeżeniami i czym tam jeszcze. ;-)
Nie wiem, ja też nie wiem jak to się stało, ale myślę sobie, że musisz mnie czytać przez różowe okulary :)))
UsuńBardzo dziękuję!
ja naprawdę muszę w końcu zacząć grać w totka. bo jak czytam cokolwiek o Francji, to mnie przekręca na wylot, z tęsknoty, zazdrości i w ogóle.
OdpowiedzUsuńnie wiem, co tak kocham w tym kraju, w którym byłam zaledwie 3 razy, ale jest mój i już.
Inko, mam nadzieję, że mimo wszystko nie jesteś na mnie bardzo zła :)))
UsuńA co do miłości, przeciez czasem wystarczy tylko chwila, a co dopiero trzy raz :)))
oczywiście, że nie jestem zła. zazdrość czasem bywa pozytywna, motywująca. no i zawsze u Ciebie mogę mój ulubiony kraj podejrzeć, przybliżasz go do mnie, pisząc o nim:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo ja mam nadzieję, że się nie skasowałaś, bo nie wyszły Ci makaronki ;)!
UsuńTe brązowe na słupku są obłędnie piękne!...
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała, jaka ja chodzę sfrustrowana, że japoński mi idzie "tak wolno"... *^v^* Tylko nie biorę pod uwagę, że chodzę na kurs od pięciu miesięcy a już sporo umiem, w porównaniu z innymi językami, które znam lepiej, ale uczyłam się ich latami. ~^o^~
Takie słupki są bardzo wygodne, mam w kozakach i kocham na nich latać. Myślę,że tu też się sprawdzą.
UsuńI jak widzę , łączy nas językowa niecierpliwość :))
Musiałam usunąć komentarz, bo mógł być opacznie zrozumiany. Ja mam czasami pokręcone poczucie humoru!
OdpowiedzUsuńA ja właśnie skomentowałam to usunięcie. Myślę,że rozumiem Twoje poczucie humoru, więc możesz spokojnie pisać :)))
UsuńKochałam, kocham i będę kochać :0 Mokasyny rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńNastępne makaroniki po prostu rozdeptam :))))
Ulżyło mi :)
OdpowiedzUsuńTo jak z tymi walonkami?
He, he... wszystko będzie :)
Usuńha te mokasyny sa takie same jakie kiedys nosila moja mama.w sklepie je widzialam i az sie zdzwilam .moze jak zajade do dou to na stychu jeszcze beda ;). ale problem z butami chyba masz taki sam jak ja.
OdpowiedzUsuńKiedyś mogłam na stopę założyć wszystko - za duże, za małe, klepiące i cisnące. Nie przeszkadzało mi naprawdę nic. Odkąd chodzę boso, sytuacja się zmieniła... Myślę,że to nie był dobry pomysł i pomału się tego oduczam :)
Usuńtakie na słupku... podobne:).... na jesieni widziałam u Baty.. w kolorze jak te płaskie:)) ale matowe... :)) podśliniałam wystawę co drugi dzień:))) wszystko mi w nich pasuje, tylko.... ja mam taką głupi stopę, że dla mnie trzeba robić połówki, bo tego typu obuwie 37 za małe, 38 mi klapie..... :((( rozpaczam. bo buty uwielbiam a rzadko kiedy mogę trafić ....
OdpowiedzUsuńA Bata robi za dużą rozmiarówkę,więc może te 37 byłoby akurat?
UsuńDla mnie ich buty są niewygodne. Wiem, że mogę za to zginąć ;), ale o komfort stopy Bata dba słabo !
Naprawdę trzeba się sporo naprzymierzać, by trafić na właściwy model, albo ja tak mam :(
coś w tym może być, bo ja też się u nich naprzymierzam a w sumie nic do tej pory tam nie kupiłam..... ja mam tak, jak pewnie większość, że jak trafię na swojego buta, to już w połowie wkładania stopy wiem, że to jest TEN but:) ślubne wybrałam dosłownie jedną nogą będąc na schodkach a drugą w progu w wejściu sklepu... dojrzałam od drzwi i od razu okazały się strzałem w 10:)
UsuńJa mam/ miałam tak w Bacie dokładnie tak samo, co wcale nie przeszkadzało mi cały czas gapić się na ich wystawy i mieć nadzieję :)))
UsuńJa uwielbiam wszelkie buty retro!
OdpowiedzUsuńNic nie piekłam, bo mam ban na słodycze, tylko w weekend mi wolno ;(
No toż przecież jest weekend :)))
UsuńAle trzeba po produkty iść do sklepu, no i tydzień mam z głowy.
UsuńTrzeba :)
UsuńMakaroniki wyglądają bardzo apetycznie, może uda mi się z nimi poczekać do kwietnia, choć kuszą strasznie.
OdpowiedzUsuńW Brukseli w pobliżu starówki była/jest świetna ciastkarnio-piekarnia gdzie chodziłam na pyszne makaroniki.
Wspomnienia i ten smak... rozmarzyłam się.
Mokasyny płaskie super, bo ja z tych na płasko biegająca jestem.
Kasiu, przepraszam za kuszenie :)
UsuńBruksela to wielka kusicielka. Dobrze, że nie jest zbyt blisko mojej wsi :)))
Basiu, przepis jest na 100% dobry, tylko ja popieprzyłam. Na 100%, ale jeszcze nie wiem co ;) prawdopodobnie dokładanie migdałów z cukrem do piany - wtedy piana strasznie mi siadła. I tak wrąbaliśmy wszystko co było :)
OdpowiedzUsuńA Łukasz robił curd, wyszedł zaj..ście pyszny, o zostawianiu choć kropelki na potem nie było mowy, wyżeraliśmy łyżeczką sam, bez ciach :P
A tam, cicho być :)
UsuńMusiałam sprawdzić i tak. Rzeczywiście mieszanie musi być bardzo delikatne, ale to praktyka czyni mistrza i następne będą lepsze:)))
A co curd'u jest rzeczywiście boski. I co dziwne, ja nie bardzo lubię kwaśnie smaki, a jak Wy mogę ten cytrynowy jeść łyżkami :)))
a ja tez takie buciki mialam:)...wygoda..elegancja i szyk...musze popatrzec moze tez gdzies wpadna mi w oko..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAniu, teraz podobno moda na mokasyny, więc pewnie znajdziesz, bo model należał do tych " nie do zapomnienia " :)))
Usuńja mam dygresję,jak już pójdziesz do Andre uważaj,mnie się wszystkie buty od nich rozleciały się,łącznie ze ślicznymi kaloszkami,które niemiłosiernie farbowały na czerwono ale i tak je lubiłam i pękły ,wszystkie ,no prawie, buty z San Marina z kolei mi farbowały oprócz sandałków na płaskim ale te reklamowałam na drugi dzień bo pękł pasek więc bonus nie farbują!Ale oba sklepy uwielbiam bo mają fajne wzory.I już zacieram paluszki bo na przyszły miesiąc znowu jade do Normandii,jak ja lubie tam mój pyszczek,takiej skóry nie mam cały rok jak tam!
OdpowiedzUsuńOoooo, widzisz - cenna uwaga. Dziękuję. Buty są bardzo starannie wykończone,zszyte i wyłożone jasną skórką, więc moze się nic nie stanie :)
UsuńA kaloszy nie widziałam, bo to nie był ich salon, a potrzebuje koniecznie, bo zielone mocno nie w moim stylu :)
A jak będziesz w Normandii ( ja jestem w Górnej ) to może jakaś kawa?
kurcze ja jeżdżę nad morze region Manche-Piru Plage,Carolles :o),bo mój mąż bunkry zwiedza ;o)Lub Marsylia tam ma przyjaciół i w tym roku też na jesień tam będę.Kaloszki mają czasem właśnie w Andre i to jakie cudne,moje były czarne w granat białym nakrapiane,z białą lamóweczką ,wykładane czerwonym tym fuj farbującym i pomimo dziur w obu na zgięciach stoją w piwnicy bo tak mi ich szkoda wyrzucić.Teraz kupiłam zwyklaste do chodzenia po plaży w Lidlu,za 10e ;o)Kurcze jakby niedaleko to chętnie,a może to Wy się wybierzecie na wekend nad morze??Pi
UsuńFrancuskich cudowności kuchennych mogę nie zazdrościć, ale buty......... Do tej pory kochałam za wybór Włochy, a tu się okazuje, że Francja też. I może zabrzmi to dziwnie, ale zazdroszczę Ci konieczności/możliwości nauki języka. Bo ja bez konieczności sama się nie zmobilizuję, chyba, no może na emeryturze.
OdpowiedzUsuńJak mówią pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, ale butki mają niebrzydkie ;)
UsuńI bardzo dobrze napisałaś o tej konieczności. Ja tez taki bat muszę nad sobą mieć. Zwłaszcza przy trudnym języku.
Ja też mokasyny.... ale tylko na słupku :) ja nie umiem na płaskich, nie potrafię. Chociaż latem psa w tenisówkach wyprowadzę, no zdarza się.
OdpowiedzUsuńAle generalnie jestem szczęśliwa jak w ogóle jakieś 35 mi się trafi, bo po chodzeniu w kozakach 36 po zimie to mi się zdaje, że mi płetwy urosły, a nie stopy mam :)
Mieszkanie we Francji ma na pewno więcej blasków niż wad, a na pewno w północnej, bo ja miałam okazję zwiedzić prowansje i trochę mi przeszkadzała wszechoobecność ludności muzełmańskiej z czym francja ma kłopot. Jezyk zawsze wydawał mi się nie do zrozumienia ale jak się już jest na miejscu i słyszy się ten jezyk, to wyrazy zaczynają się od siebie oddzielać i robią się zrozumiałe, kiedyś słyszałam jeden bełkot. Modę uwielbiam, o makaronikach nigdy nie słyszałam, nie próbowałam i nie widziałam więc dla mnie nowość, a więc dziękuję za takie nowinki.
OdpowiedzUsuńA co do butów - to mokasynki są teraz bardzo na topie.