Trois
Trzy kolory i trzy rodzaje włókien.
BFL, corriedale, szetland.
Każdy inny . Połączę je w jednej chuście.
Od zawsze podobały mi się takie pomysły, a teraz dorosłam do tego, by taki mieć . Poza tym, chcę zobaczyć, jak wyrób z różnych gatunków owiec wygląda użytkowany w taki sam sposób, w takim samym czasie, przez taki sam okres.
Podobnie jak Kalina rozpoczęłam poszukiwania wełny idealnej. Chcę mieć taką, która po 10 latach ciągle wyglądać będzie jak nowa. Do swetrów codziennych nie nadaje się nic super miękkiego, ale na takie zakładane raz w miesiącu to i owszem. Dobrym wyborem może być właśnie 100% bfl, corriedale, szetland, ale jeszcze lepszym mieszanka. A skoro umiem prząść … wszystko w moich rękach :)
Ukręciłam ponad 800 gram. Na normalne szpule majacraft udało mi się nawinąć po 200 gram singli ( ! ) . Motki nie są równe, ale też przestałam dbać o to, by były jak ze sklepu. Jedne mają 97 gram inne 140. Średnia na 100 gram dała mi 450 m wełny potrójnej i przyjemnie elastycznej ( świadomy zamiar ).
W powietrzu wiosna. Na polach trwają prace. Ptaki latają jak oszalałe, a wokół mnie zapada czasem taka cisza, jak w Lądku Zdroju Kurorcie :)
Rozpoczęłam intensywną naukę języka. Zaparłam się, ale to będzie cud, jeśli go szybko opanuję :)
No i co ja mam napisac! Cudownosci jak zwykle.Z nauka jezyka poradzisz sobie znakomicie.Latwiej jest uczyc sie,jesli bedzie sie jezyka uzywac na co dzien.A w pieknej pasmanterii na pewno sie przyda ,wiec powodzenia.We wszystkim!
OdpowiedzUsuńps.Dlubie pomalutku Still Light Tunic.Kupilam wzor i probuje.Cos wyjdzie!Pozdrawiam wiosennie!godlesia
Godlesiu! Uściski mocne! Jestem przekonana, że Still Light wyjdzie jak marzenie :)
UsuńA co do języka masz oczywiście rację. Już sobie obiecałam, że będę mówiła po francusku nawet jeśli na początku źle;) Z Czech wywiozłam doskonałą znajomość języka, ale tylko w jedną stronę. Nigdy nie miałam sposobności,by dużo mówić po czesku i to był błąd, którego nie chcę powtórzyć.
No śliczności !!!!! Jak to nie jak ze sklepu, są równiutkie jak nie wiem co :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę postępów w nauce, ja się francuskiego uczyłam w liceum i dziś już nic nie pamiętam, ale lubiłam w tym języku jasne zasady, jak jest zasada to wyjątków jest minimum , nie tak jak w angielskim :))
Chmurko, dzięki wielkie. Pojedyncze niteczki rzeczywiście są dość równe, ale chodziło mi też o to, że dotychczas bardzo dbałam, by motki ( wszystkie ) miały określoną wagę i miarę. A teraz już nie. Będą jak wyjdą. Taka ręczna robótka :)
Usuń:) to o to chodziło :)) takie nie mierzone lepsze, od razu widać, że ręczna robota :))
Usuń...i znow sie rozmarzylam :)))
OdpowiedzUsuń...ciekawam,czy kiedys spod moich paluszkow wyjda takie slicznosci :))
..jak na razie to czekam...i czekam... paczkonosiciela wygladam;)..a on chyba pieszo idzie;)
...bfl recznie przedzione strasznie mi sie kudlaci w moim fioletowym :)
...chcialabym,zeby chociaz na godzine...taka cisza zapadla obok mnie :))))
Tinkusiu, wyjdą, wyjdą. Jak widzisz nauka przędzenia to również nauka cierpliwości. Ale szczerze przyznam,że do Czech paczki dochodziły błyskawicznie!
UsuńPrzy ręcznie przędzionych wełna , czy przy wełnach w ogóle , konieczna jest maszynka do golenia. Nawet na jakimś francuskim blogu widziałam taką za 3 euro - muszę sobie kupić :)
To częste mechacenie ma kilka powodów, od runa zaczynając a na metodzie przędzenia i przygotowania włókna kończąc.
A co do ciszy. Tak, możesz mi zazdrościć :)))
Piękne zdjęcia! Interesujące zadanie sobie postawiłaś i już je nawet bardzo efektownie realizujesz :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o język, to trzymam kciuki. Ja nie mam zbyt dobrego doświadczenia, jeśli o naukę tegoż idzie. ... no ale nie byłam zbyt pilna i z ludźmi francuskojęzycznymi kontakt mam raczej żaden.
Pozdrawiam wiosennie :)
Rene, lejesz miód na moje serce pochwałą zdjęć :))))
UsuńZ językiem muszę się postarać. W Czechach miałam chyba tak jak Ty teraz. W zasadzie nie musiałam mówić, a jak już i tak wszyscy byli zachwyceni.Nigdy nie nauczyłam się poprawnie mówić.
Francuski jest dla mnie trudny, choć podobno mam łatwość wymowy...
Zobaczymy ;)
Trzymam kciuki za naukę języka. Cuda się zdarzają, szczególnie, jeśli stoi za nimi zdeterminowana kobieta :)
OdpowiedzUsuńOj trzymaj, trzymaj, bo mam już ułożoną listę francuskich książek i nie zamierzam z niej zrezygnować :)
UsuńMi zajelo jakies 5 lat, zeby zrozumiec emocjonalne, a nie slownikowe znaczenie niektorych zwrotow. Jak juz zlamalam niektore niepisane kody, to zycie z lokalnymi nagle sie stalo o wiele prostsze. Innym problemem byla nauka slownictwa medycznego, bo do tego z kolei nie mialam (i dalej nie mam)w glowie polskich odpowiednikow. Nastepny etap "rozwoju" - w tej chwili pracuje z ludzmi z roznych regionow kraju, wiec regularnie wylapuje jakies zwroty i sformulowania, ktorych wczeniej nie slyszalam i ktorych w slownikach sie absolutnie nie znajdzie :-) Takze spokojnie z nauka jezyka, to wymaga czasu, cierpliwosci i ciekawosci :-)
OdpowiedzUsuńWelna z ostatniego zdjecia jest niesamowita, naprawde widac jej jakosc...
Kite, tak. Masz absolutną rację. Wiem, że nie da się szybko i cieszę sie, że po skończonych lekcjach wszystko wkoło jest po francusku :)
UsuńJestem zdeterminowana, ale deklinacje i koniugacje mogą doprowadzić mnie na skraj alkoholizmu :)))
wełna śliczna, w ogóle mogłabym oglądać i oglądać ..... a jeszcze jak kiedyś zobaczę gotowy wyrób..... :) Języka francuskiego uczyłam się w liceum i nie wspominam tego doświadczenia dobrze - nauczyciel..... :( potem ponowiona próba na studiach.... wiadomo, nauka słówek, skomplikowanej w teorii gramatyki (zanim ja się namęczyłam, co by połączyć temat czasownika z odpowiednią do czasu końcówką + osobna odmiana dla słowa posiłkowego!!! .... no właśnie, to byłą ciężka praca nad jednym czasownikiem w zdaniu:)))) hehe..... mówić nie nauczyłam się nigdy - taka nauka w szkole.... ale dziś już inaczej bym podeszła do tego..... i ja też wiem, że Ty będziesz uczyła się inaczej, znasz inne języki obce, a to bardzo pomaga, choćby w otwartości do mówienia/łamania.... za to ja z kolei nigdy nie odważę się na głos powiedzieć ani słowa po niemiecku - to dla mnie nie do przeskoczenia! jakoś wydaje mi się ta fonetyka absolutnie mi obca.... może dlatego, że mąż mówi biegle i taki opór jakiś mam przed "oceną"....? nie wiem....
OdpowiedzUsuńMadziu, dziękuję!
UsuńNależę do grupy " pepli". Mówię bez obaw, choć z czasem nabrałam ogłady i nie atakuję potokiem słów. Najzabawniejsze jest to, że jak mówię " bezmyślnie" nie popełniam aż tylu błędów. Kłania się defekt lateralizacji skrzyżowanej i konieczności uczenia się na pamięć nawet polskiego.
Rodzaje gramatyczne dobijały mnie nawet w czeskim, więc teraz podjęłam decyzje o nauce od razu całych zwrotów.
Mam fajną nauczycielkę, prawie nie mówi po angielsku a zasady gramatyczne rozwiązuję jak rebusy. To mi się podoba, bo zmusza mnie do myślenia i zapamiętywania.
Chciałabym nauczyć się francuskiego dobrze i wiem, że tylko tu to będzie możliwe. Ani w Czechach, ani w Polsce nie udałoby mi się to na żadnym kursie. To język wymagający nieustającego ćwiczenia.
Niteczki piękne. Mogłabym tak sobie podziwiać i podziwiać, i podziwiać. Jak mam chwilę ciszy i ochotę na coś przyjemnego, to czytam sobie i oglądam Twój blog, tak od początku, i znów od początku. Mój mąż twierdzi, że się uzależniłam. Byłby to jedyny nałóg, jaki mam...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że możesz mieszkać we Francji i uczyć się francuskiego. Lubię ten język bardzo, ale nigdy tak naprawdę się go nie uczyłam, bo ciągle były inne bardziej potrzebne, no i we Francji bywałam tylko, nie mieszkałam. Troszkę "liznęłam", aby coś tam rozumieć czytając niezbyt skomplikowane językowo teksty. Czasem żałuję, że się nie zaparłam i jednak nie nauczyłam. Serdecznie pozdrawiam
Owieczko, dzięki :)
UsuńMam nadzieję, że uzależnienie jest z tych niegroźnych.
Do francuskiego miałam słabość od zawsze, już w dzieciństwie podejmowałam pierwsze próby nauki. Nigdy się nie udało. Los postanowił więc mi pomoc i po prostu przeniósł mnie do Francji. To jednak będzie długa nauka :)))
Zaplanowałaś bardzo ciekawy eksperyment po którym będziesz miała czarno na białym jak zachowują się te wełenki, no ale w tym wypadku to może być biało na białym.
OdpowiedzUsuńSingielki cudne, cieniutkie, równiutkie.
Zdjęcia bardzo ładne.
Gosiulku, no właśnie. Chcę to zobaczyć. Wełnę już wyprałam, więc niedługo będzie dzierganie :))))
UsuńUściski.
jezyk opanujesz..jakos tak cie widze,ze wszystko ci sie udaje...polaczenie gatunkow,rodzajow wloczek bardzo ciekawe..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAneczko, dziękuję za wiarę. Łatwo nie będzie, ale też łatwo się nie poddam :)))
UsuńPiękna przędza. No co tu mogę więcej napisać, no co ? ;-)
OdpowiedzUsuńMoże skorzystam z Twego wiosennego zapału i też w końcu ruszę z miejsca.
Pozdrawiam
Dziękuję :)))
UsuńA do przędzenia zachęcam, choć wiem, że wcale nie musi być łatwo!
Basieńko, wełenka jak zwykle w Twoim wydaniu superowska, a ta ilość metrów ze 100gr jest dla mnie powalająca ! "Średnia na 100 gram dała mi 450 m wełny potrójnej" - to może jak tona czesanki przejdzie przez mój kołowrotek, to dojdę do podobnej wprawy.
OdpowiedzUsuńGratuluję.
Kasiu, dziękuję.
OdpowiedzUsuńNo ale te 450 m to nawet jak na "3" to wcale nie jest dużo :)
Do wszystkiego dojdziesz, spokojnie. Wiem, że chcesz a to w zupełności wystarczy :)
cuda się zdarzają...w poszukiwaniu wełny i języka opanowaniu!!!
OdpowiedzUsuńNo i właśnie na to Amelko liczę :))))
UsuńJuż nie mogę doczekać się pierwszych efektów.
OdpowiedzUsuńJa też, ale to jeszcze chwilkę potrwa :)
UsuńTaka mieszanka przepyszna to może być to. I lekkość i szorstkość, razem te włókna się dźwigną.
OdpowiedzUsuńJak sobie wymieszałam kiedyś kilka rodzajów nitek, to o dziwo najlepiej mi z nimi, i w robocie nie nudno i przyjemne w dotyku.
Baś, ja co prawda francuskiego uczona, ale zawsze chciałam znać angielski. Teraz będąc zmuszoną - mam uczyć się niemieckiego. W rezultacie chyba kocham jednak najbardziej rosyjski :)))))
Aniu, tak myślę,że wełna idealna musi być złożona z czegoś miekkiego i szorskiego. Tylko jeszcze to mechacenie. No ale...trzeba testować.
UsuńA z językami, no teraz mam czas to będę się ich uczyć. Na liście mam jeszcze kilka :)
Rosyjskiego musiałam się szybko douczyć, jak się okazało,że pół roku będę głównie w Moskwie. Poszło szybko, ale jednak język nieużywany, jeśli nie opanowało się go biegle, a jedynie dobrze, zanika...wypada gdzieś z głowy...